Moje powołanie
Zaczniemy od historii… Od rodziny, od pierwszych dni i miesięcy w Zgromadzeniu. To było tak dawno, a wciąż trwa w pamięci głos Bożego wezwania: Pójdź za Mną!
Łaska powołania
UUrodziłam się 25 grudnia 1915 roku w Helenowie, w parafii Licheń. Chrzest przyjęłam w kościele parafialnym pw. św. Doroty w Licheniu. Otrzymałam imię Salomea. Rodzice – Stanisław i Marianna z Błaszczyków Łukaszewscy. Ojciec był rolnikiem. Ja byłam trzecim dzieckiem w rodzinie. Od najmłodszych lat wybierałam się na służbę do Matki Bożej Niepokalanej. Jako małe dziecko nie rozumiałam, w jaki sposób można Jej służyć: Ona jest w niebie, a ja tu na ziemi, trzeba najpierw umrzeć, a potem służyć… Gdy głębiej zaczęłam się zastanawiać nad tymi myślami, stwierdziłam, że są bardzo naiwne – nie trzeba się nimi zajmować i odsunęłam je od siebie. Potem szkoła i o służbie Matce Bożej nie myślałam. W świecie zostać, założyć rodzinę nie podobało mi się – kochałam życie dziewicze, samotne. Chciałam po ukończeniu szkoły podstawowej iść do szkoły zawodowej, ale ojciec mi odradził, gdyż wszyscy spodziewali się z każdym dniem wojny. I tak mi upływał czas i lata.
Było to jesienią w listopadzie 1938 r. Odbywały się rekolekcje w naszej parafii – ja też na nie uczęszczałam. Ludzi było bardzo dużo w kościele. Pieśń „Pójdź do Jezusa” – rozlegał się głos ludzi i organów. Nagle poczułam się sama w kościele, nie widziałam ludzi, ani nie słyszałam organów i śpiewu… Usłyszałam głośne słowa: „Idź do zakonu”. Byłam zdziwiona, skąd ten głos. Nikogo w kościele nie widziałam, o zakonie nie myślałam. I znowu ten głos usłyszałam: „To jest od Boga” i dziwne światło otrzymałam, że Bóg mnie wzywa, więc przyrzekłam Bogu, że jeśli On tak chce, to pójdę do zakonu. Gdy te chwile przeszły, poczułam się już razem z ludźmi w kościele. Dalej śpiewali „Pójdź do Jezusa”. Zaczęłam myśleć, jak to zrobić. Sióstr żadnych nie znałam, nie spotkałam się z nimi nigdy, o zakonie nie myślałam… Co w domu o mnie rodzice powiedzą – czułam, że brak mi odwagi. Klęczałam w kościele i rozmyślałam, jak mam to załatwić. Nagle słyszę szept, głos wyraźny, jak gdyby ktoś przy mnie stał i do ucha mówił: „Idź do spowiedzi, poproś o to księdza, a będziesz służyć Bogu, nie ludziom”. Zarazem jakieś światło mnie oświeciło, poczułam moc i siłę, tęsknotę za życiem zakonnym, czułam się szczęśliwa, że będę służyć Bogu. Poszłam do spowiedzi i powiedziałam, że chcę iść do zakonu. Ksiądz kazał mi przyjść po Mszy świętej i dał mi zaświadczenie i skierowanie do Zgromadzenia Sióstr Wspólnej Pracy od Niepokalanej Maryi we Włocławku. Wtedy dopiero zobaczyłam moją tęsknotę od dzieciństwa, by służyć Matce Bożej Niepokalanej. Wówczas jeszcze nie mogłam zrozumieć moich pragnień, uważałam je za myśli naiwne i starałam się ich pozbyć. Dopiero teraz pojęłam, że już od najmłodszych lat chciałam iść służyć Matce Bożej, że to było moje pierwsze powołanie. Powiedziałam rodzicom, że pójdę do zakonu. Chociaż moi rodzice byli katolikami, nie rozumieli, co to powołanie. Ojciec powiedział, że to więzienie, że do więzienia chcę iść, a mama była przeciwna, chciała, abym została w świecie i założyła rodzinę. Ja już miałam swoje lata, więc sama mogłam decydować – wola Boża była dla mnie ważniejsza niż ludzka.
Do zakonu wstąpiłam w marcu 1939 r. Postulat miałam na Seminaryjskiej, potem nowicjat na Glinkach – był to czas wojenny. W listopadzie Matka Generalna Walter dowiedziała się, że młode siostry mają być przez Niemców wywiezione do przymusowej pracy. Prosiła więc, by siostry nowicjuszki, które mają rodziców wyjechały. Ja miałam blisko, więc w listopadzie za przepustką pojechałam do domu. Księdza Proboszcza Niemcy zabrali do obozu w Dachau. Przez cały rok chodziliśmy do kościoła w Morzysławiu k. Konina. W styczniu 1941 roku Niemcy wywozili na przymusowe roboty młodzież z mojej wioski i całej okolicy. Mnie zabrali do Austrii. Zamieszkuje ją ludność katolicka. W święta i niedziele mogliśmy chodzić do kościoła, który był blisko. Miałam dobrych gospodarzy. Pracowałam tam 4 lata i 6 miesięcy. Razem ze mną pracowały dwie Polki, Polak, żołnierze węgierscy i jeden Serb – wszyscy byli katolikami i uczęszczali na nabożeństwa. W 1945 r. amerykańskie wojsko wkroczyło do Austrii. Wszystkich cudzoziemców wywieziono do swoich krajów – najpierw żołnierzy z obozów, potem cywilów. Nas przywieziono w lipcu. Pół roku byłam u rodziców, a w marcu następnego roku wróciłam do Zgromadzenia.
Na Leśnej odbyłam postulat, w lipcu rozpoczęłam nowicjat. Potem pracowałam w Lipnie, w Lublinie, w Uniejowie, w Zgierzu, obecnie jestem w Uniejowie po raz drugi. W Zgierzu pracowałam jako kucharka 20 lat, poza tym w ogrodzie i pomagałam w kuchni. W chwilach trudnych i przykrych wspomnienie powołania było dla mnie siłą i pomocą. Zawsze czułam opiekę Matki Bożej Niepokalanej, która przychodziła mi z pomocą. Dziękuję Opatrzności Bożej, że szczęśliwie przeżyłam czas wojenny i całe swoje życie. Składam Bogu dzięki za wszystko.
Uniejów, 2003