ŻŻycie ks. Wojciecha Owczarka
Urodził się 31 grudnia 1875 r. w Łęgu Balińskim w wielodzietnej rodzinie chłopskiej. Dał się poznać jako pracowity i niezwykle zdolny uczeń. Korzystając z pomocy materialnej dobroczyńców ukończył szkoły i Seminarium. W 1897 r., mimo że był słabego zdrowia, skierowano go na dalsze studia teologiczne do Akademii Duchownej w Petersburgu, gdzie otrzymał święcenia kapłańskie w 1898 r. Po powrocie do kraju, tylko jesienią 1901 r. pracował jako wikariusz w parafii Turek, a potem całe dalsze życie we Włocławku, sprawując szereg funkcji: wykładowcy w Seminarium, regensa w Konsystorzu biskupim, trybuna beatyfikacyjnego w sprawie abpa Bogumiła. Ujawniał szerokie zainteresowania: studiował dogłębnie teologię i filozofię, rozczytywał się w tekstach Ojców Kościoła. Bliskie były mu też: antyk, sztuka, poezja, literatura europejska, a także nauki przyrodnicze. Zgromadził pokaźny księgozbiór. "Szczególną biegłość zdobył w posługiwaniu się obcymi językami, w teologii, prawie kościelnym i kaznodziejstwie. Znajomość łaciny sprawiała, że w latach 1906-1938 układał większość korespondencji wysyłanej z Włocławka do Rzymu". W roku 1918 został biskupem pomocniczym diecezji włocławskiej, a jednocześnie oficjałem sądu. W 1923 r. Watykańska Kongregacja Seminariów Uniwersyteckich nadała mu doktorat "honoris causa" z prawa kanonicznego. Warto przypomnieć, że w 1924 r. udzielił święceń kapłańskich późniejszemu Prymasowi Polski Stefanowi Wyszyńskiemu. Osobnym polem działania była formacja najpierw Stowarzyszenia Kobiet Wspólnej Pracy, a potem - od 1922 r. Zgromadzenia, któremu sam napisał Konstytucje, opierając je na regule augustiańskiej. "Słaba kondycja fizyczna, towarzysząca Wojciechowi Owczarkowi przez całe życie nie przeszkodziła mu w istotny sposób ani w pomnażaniu wiedzy, ani w wypełnianiu licznych obowiązków, ani tym bardziej w zdobywaniu świętości". Jednak "postępująca gruźlica oraz łączące się z nią inne choroby w 1938 r. stopniowo wyłączają Biskupa z szerokiej działalności". Umiera 30 września 1938 r. w Otwocku.
DDuchowość Ojca Założyciela
Przyglądając się życiu Ojca Założyciela, stajemy przed tajemnicą wielkości ducha ludzkiego, pociągniętego przez Boga i posłusznego temu wezwaniu. Ksiądz, a potem biskup Wojciech Owczarek dawał wyraz głębokiemu doświadczeniu Boga w duchowych notatkach, pisanych podczas rekolekcji. Świadczą one o tym, co Ojciec najbardziej cenił w swoim życiu duchowym. Dla zobrazowania przytoczę tylko kilka przykładów. Śledząc zapiski Wojciecha Owczarka, zauważamy jego usilne dążenie do świętości, do której przynaglał go Bóg.
Po raz pierwszy takiego przynaglenia doświadczył mając 8-9 lat, a siła tego głosu zadecydowała o kształcie życia Wojciecha. Wiele razy w notatkach wspomina ten potężny głos Boży, wzywający go do świętości (1908, 1914, 1920), będący ciągłą motywacją do usilnej pracy, do ofiar, do ufnej modlitwy: Boże wielki i dobry! Tyś od najwcześniejszego zarania wlał w mą duszę tę tęsknotę, to pragnienie - pisze w 1920 r. Wyznaje, że od pacholęctwa słyszał głos wewnętrzny ciągnący go do świętości (por. 1921), a on nie opiera się temu wezwaniu: w czasie studiów petersburskich pod wpływem lektury św. Franciszka Salezego kreśli program: Muszę zostać świętym! (1898), które to słowa będzie powtarzał już bardzo często: w samych tylko postanowieniach rekolekcyjnych pojawiają się około czterdziestu razy!
Jak rozumiał świętość? W listach, kierowanych do Jadwigi Walter, w kontekście rozważań o celu życia, powie: "świętość jest to natura ludzka uszlachetniona, podniesiona na wyżyny nadprzyrodzone łaską Bożą". I na innym miejscu: "Świętość czyni człowieka nie jakimś niesmacznym dewotą, ponurym mistykiem, ale istotą pełną słonecznego ciepła, światła i radości; umiejącą płakać z płaczącymi, cieszyć się z cieszącymi, pełną miłości czynnej dla bliźniego, a umiejącą swe żądze, zachcianki, egoizm trzymać w karbach". Znamy też inne jego słowa o świętości, słowa wypowiadane z wielką mocą: dąży do tego, by zostać wielkim świętym, w możliwie krótkim czasie. Świętość była jego nienasyconym pragnieniem, głodem: Błogosławiony głód, ukochane pożądane pragnienie! (1929, 1934); wiedział, że w tym dążeniu nie zabraknie mu nigdy łaski Chrystusowej, Jego mocy: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia - powtarzał za św. Pawłem (Flp 4, 13) i że Bóg sam wzywa go do świętości przez swoje słowo: Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz Niebieski (Mt 5, 48). Pragnie wedrzeć się gwałtem do nieba (1915). Po wielokroć powtarza, że do świętości zobowiązuje go kapłaństwo Chrystusowe, a tym bardziej biskupstwo (1927).
Gorące pragnienie świętości wyrażało się w dążeniu, aby Bóg był przez niego uwielbiony. Za swoje przyjął wezwanie św. Ignacego Loyoli: Ad maiorem Dei gloriam - wszystko czynić na większą chwałę Bożą (1914, 1915): We wszystkich swych działaniach będę szukał większej chwały Bożej (1914). Celem jedynym całego życia mego, wszystkich moich pragnień, marzeń, działań, rozmów, czynów, pracy i wysiłków będzie największa chwała Boga (1916).
Świętość jest wspaniałym owocem miłości, dlatego też Kościół wynosi na ołtarze ludzi, którzy w stopniu heroicznym praktykowali ją w swoim życiu w wieloraki sposób. Świętość znaczy dla niego naśladowanie Chrystusa w możliwie najwyższym stopniu. Syn Boży jest dla niego Przewodnikiem, u którego zasięga rad, pytając, jak On by postąpił w danej sytuacji. Czyż nie porywają nas słowa Ojca Założyciela zapisane w notatkach z czasów kleryckich (1892-1897), a będące echem nienasyconego pragnienia świętości i chwały Bożej: Moją rozkoszą, moją uciechą będziesz Ty, o Jezu Ukrzyżowany. Daj mi, o Jezu, miłość i łaskę Twoją, a dosyć będę bogaty i nic więcej nie pragnę - błaga, parafrazując modlitwę końcową z Kontemplacji o miłości św. Ignacego Loyoli. Usilnie prosi o miłość: Abym Cię [Boże] zawsze kochał. Niech przepadnie godzina, która upłynęła [mi] bez miłowania Ciebie (1897-1902), prosi o miłość, która by jako płomień czysty […] wysoko w górę się wznosiła, prosi o miłość serafinów (1897-1902), miłość gorącym płomieniem buchającą (1899), bo gdy będzie ją posiadał, będzie miał wszystko. Żarliwie modli się o umiłowanie krzyża, o ducha Chrystusowego, kapłańskiego, serce ogniste (1899).
Chrystus jest dla niego największym wzorem, toteż całą istotą swoją pragnie Go miłować i to tak, jak Go dotąd nikt nie miłował (1910), chce odtworzyć Jego obraz we własnym ciele i duszy (1918, 1920), bo czymże jest wołanie, by Chrystus się objawiał w jego spojrzeniu, głosie, ruchach… Pragnie, aby inni dostrzegali w nim wdzięk łaski Bożej, aby ten, kto patrzy na sługę ołtarza oddał cześć Bogu (1899). Jezus jest jego najlepszym i najwierniejszym przyjacielem (1909), którego stara się usilnie naśladować co do wyrobienia i postawy zewnętrznej (1903). W 1908 r. pisze: Odtąd ciągle będę się wpatrywał w Ciebie, Jezu, Twe myśli, słowa, czyny naśladował… szczególnie miłość, cichość i pokorę. Postanawia nieustannie wpatrywać się w Jezusa, aby życie Jego, cnoty, myśli, pragnienia, słowa i czyny odwzorować (1909). Wobec Chrystusa wyznaje: O Tobie będę myślał, za Tobą szedł, Ciebie naśladował, w Twe Ewangelie się wczytywał, do Ciebie stosował myśli, zamiary, pragnienia moje…(1912). Woła: Pójdę za Tobą, Panie Jezu, jak można najbliżej, drogą zaparcia się, krzyża, pracy, umartwienia (1912). Będę przekonany, że miłość z ofiary wypływa, z ofiary żyje, ofiarą rośnie (1914) - dlatego też postanawia pracować nad wyrobieniem w sobie ducha ofiary, zaparcia się, posuniętego nawet do heroizmu. Nieodwołalnie i na zawsze poświęcił się Jezusowi Chrystusowi (1917). Wyznaje: Postać Chrystusa porywa mię i pociąga. Pójdę za Nim możliwie blisko. Będę Chrystusów w każdym calu, będę się chciał weń przeistoczyć (1920). Kochając swego Mistrza, pragnie się do Niego całkowicie upodobnić, po raz kolejny całkowicie Mu się oddaje: Jam jest Jezusów cały, niepodzielnie! - do ostatniego nerwu mózgu, ostatniej kryjówki serca (…) Moją ambicją będzie dojść w naśladowaniu Chrystusa do możliwej doskonałości (1925). Wzorem dla mnie i drogą do świętości jest Chrystus Pan. (…) Biskup jest cały Jezusów! Jezusa nadzieje, bóle, radości, uczucia są jego uczuciami (1925).
"By naśladować Chrystusa, trzeba Go najpierw poznać, a to mu ofiaruje lektura Pisma św. Stąd z taką pasją i z taką miłością pochyla się zwłaszcza nad Nowym Testamentem, kontemplując w nim obraz swego Mistrza". Poznanie Chrystusa prowadzi go do coraz większej miłości. Miłość zaś jest "wylewana" podczas modlitwy, podczas Mszy świętej i adoracji Sanctissimum. W 1904 r. tak zapisał w postanowieniach rekolekcyjnych: Każde uderzenie serca mego niech będzie modlitwą, westchnieniem do Boga. Ufną modlitwą walczy przeciw zniechęceniu: Cała moja nadzieja w modlitwie. Modlitwę serca ciągle będę miał w użyciu (1905). Jako kapłan postanawia: Msza św. będzie centrum i ogniskiem mego życia kapłańskiego. W czasie mszy św. obudzać będę najżywszą wiarę (1909). I dalej: Msza św., odwiedzanie Najświętszego Sakramentu będą słońcem mego życia (1920). Ukocham Chrystusa w tabernakulum (1926). Zmęczony, strapiony, przygnębiony u stóp Jego siedzieć będę i weń się wpatrywać (1928). Błogosławiona Obecność skłania Biskupa Wojciecha do wyznania: Chrystus stanie się mym najlepszym przyjacielem. Mam Go w swym domu. Słodkie będą chwile na rozmowie z Nim. Będę nieustannie w Niego wpatrzony. Obecność Boża, pamięć na nią nigdy mnie nie opuści. W istności Bożej jestem zanurzony (1929). Co za miłość przemawia z dalszych notatek Biskupa: Moją rozkoszą będzie jak najczęściej i jak najdłużej przebywać u stóp Chrystusa w tabernakulum. Co za szczęście nieogarnione, że mam Go w domu, tak blisko (1933). Wobec Jezusa postanawia: Ufność w Bogu bezgraniczna. Ukocham modlitwę. W atmosferze modlitwy żyć pragnę, w cieniu Przybytku - u stóp Chrystusa w Eucharystii (1929). Pragnie całkowitego z Nim zjednoczenia, przemienienia się weń: Chcę żyć życiem Bożym, przemieniać się w Chrystusa (…) Ukocham ducha modlitwy. Zanurzony jestem jakby w oceanie, w istności Bożej. Serce moje jest tabernakulum Chrystusa. Każde odetchnienie serca mego będzie dla Chrystusa (1932). Chcę się w Chrystusa przeistoczyć, przemienić na kształt najświętszych postaci (1936).
Jakże głęboka wiara przemawia z notatek Ojca Założyciela, wiara w żywą Eucharystyczną Obecność Chrystusa, u którego jest moc, odpocznienie, wytchnienie, z którego może zaczerpnąć sił do dalszej drogi, w którym jest wreszcie pełnia szczęścia. O tego ducha wiary Wojciech Owczarek nieustannie zabiegał: Ducha wiary będę pomnażać w sercu swoim. Myśleć, mówić, działać z pobudek wiary (1917/1918). Pomnażać będę ducha wiary, aby ta wiara była coraz żywsza, silniejsza i oświecała wszystkie me kroki. W tym celu nigdy nie zaniedbam odwiedzin Najświętszego Sakramentu, które będą dla mnie najpożądańszym odpoczynkiem (1918). Postanawia kierować się wiarą: Żyć będę i oddychać duchem wiary żywej, gorącej i modlitwą ciągłego zjednoczenia z Bogiem, abym się stał z Nim jednym duchem (1925). Duch wiary, duch ofiary musi przeniknąć me myśli, uczucia, słowa, czyny, życie całe - kwas ewangeliczny (1926). Prosi o wiarę, która przenika wszystko, całe życie (por. 1933).
Szczególnym uczuciem miłości darzy Sługa Boży Wojciech Owczarek Matkę Bożą. Maryja jest dla niego najlepszą Matką. Postanawia zatem: Do Matki Najświętszej będę miał wielkie nabożeństwo i synowską miłość (1817/1918). Gorące nabożeństwo do Matki Bożej, dziecięca miłość i ufność do Niej. Odmawianie różańca, uciekanie się do Niej w każdej potrzebie, wpatrywanie się w nią w celu naśladowania (1920). Miłość dziecięca do Maryi, ucieczka do Anioła Stróża, Patronów będą mą dźwignią i podporą (1930). I dalej: Maryję ukocham całym sercem. Żaden mój ból, radość, potrzeba nie będzie jej obca (1933). Całym sercem kochać będę Maryję (1935). Zwraca się do Niej jak do najczulszej Matki: Maryjo, Matko ukochana, Ty mnie wspierać będziesz, by Chrystus utworzył się w sercu moim, we mnie żył, mną kierował, rządził (1936). Świętych natomiast uważa za swych braci, przyjaciół, wzorce postępowania, obiera ich sobie za patronów, od każdego z nich czegoś się uczy, z ich życia "wyłuskuje" dojrzałe owoce miłości - różne drogi naśladowania Chrystusa. Odczytuje żywoty świętych. Obok Ewangelii są one jego ulubioną lekturą. Patrząc na świętych, sam postępuje w świętości.
Miłość bliźniego jest miarą miłości Boga, jest odpowiedzią na tę miłość. Stąd też kierowanie się miłością wobec bliźnich jest przedmiotem nieustannych duchowych zabiegów Wojciecha Owczarka. W notatkach z lat kleryckich czytamy: O Jezu, daj mi miłość prawdziwą ku bliźnim, tę cnotę kapłańską (1892-1897). Przez całe życie ponawia to pragnienie. Postanawia patrzeć na innych jak na samego Chrystusa i modlić się za nich, unikać sądzenia, zostawiając sąd Temu, do kogo należy - Bogu. Dla bliźnich rezerwuje słodycz Chrystusową. Chce być jak św. Paweł - wszystkim dla wszystkich. Postanawia nie okazywać nikomu niechęci, ani jej nie nosić w sercu (1898). W czasie studiów petersburskich notuje: Miłość uczyni mi wszystko miłym, lekkim, pożądanym. Miłość nada wartość nieocenioną najmniejszym nawet uczynkom, a więc każe mi je jak najdokładniej wypełniać. Miłość pobudzać mię będzie ciągle do najserdeczniejszego żalu za grzechy i popychać do czynów dobrych; ona się w nich okazuje. Miłość bliźniego potrzebna jest, abym stał się wszystkim dla wszystkich, abym dla nikogo nie żałował grosza, trudu i potu, abym dla każdego okazał się uprzejmym, łagodnym i słodkim (1901).
Wobec bliźnich kieruje się niezwykłą uprzejmością, taktem - wszystko ze względu na Boga: Nikomu usług nie odmówię, owszem zgadywać będę ich życzenia i, o ile można, spełniać ze względu na Chrystusa. O przełożonych ujemnie mówić nie będę; gdyby zaś mówiono, przeszkodzę (1915). Zachowam niezwykłą uprzejmość choćby dla najniższych. Nikomu nie okażę się szorstkim, opryskliwym, nie zdradzę zniecierpliwienia choćby w rysach twarzy. (…) W ruchach, zewnętrznej postawie będę się starał odwzorować samego Chrystusa (1918). Nie będę krytykował nikogo ani się tłumaczył, byleby chwała Boża na tym nie ucierpiała. Nie zasmucę nikogo nawet słowem, gestem, a przeciwnie nikomu nic, żadnej przysługi nie odmówię, o ile sumienie na tym nie ucierpi (1920). Cichość, łagodność posunę do bohaterstwa (1924). Postanawia zachować szczególną miłość wobec osób niechętnych mu, źle usposobionych, odrażających - czyni to z pobudki wiary: Wyrzucę z serca wszelką niechęć do osób, które mi kiedykolwiek jaką przykrość wyrządziły (1919). Nie będę mówił o sobie, a o innych nigdy ujemnie, o ile chwała Boża nie będzie tego wymagała (1924). Miłość bliźniego jest probierzem niezawodnym miłości Boga: nie będę krytykował, źle mówił…(1927). Nie zrobię nikomu świadomie przykrości (1928). W bliźnich, a szczególniej ubogich, odpychających, nieprzyjaźnie mi usposobionych widzieć będę Chrystusa (1932). Miłość bliźniego będę chciał do wyżyn doprowadzić (1937).
Swoją osobę natomiast chce pokryć milczeniem: Nigdy o sobie nie będę mówił. Nigdy nie będę się uskarżał na słowa oszczerstwa, obmowy, nieprzychylne sądy o mnie, poniewieranie mą osobą, uchybienia względem mnie osób niżej stojących. Pokryję je najgłębszym milczeniem nawet wobec Chrystusa (1922). Zabiega o pokorę: O pokoro, ulubiona cnoto Chrystusa! Ty będziesz moim jedynym skarbem (1892-1897). Pokora będzie moją ulubioną cnotą (1914). Chce nabyć tę Chrystusową cnotę, ukochać ją, praktykować: Ponieważ Chrystus tak pokorę ukochał (…) i ja też dołożę starań (…) żeby jej stopnie zdobywać (1921). Ukocham, jak najdroższą swą siostrę, pokorę (1924). Ukocham pokorę we wszystkich jej objawach. (1927). W duchu wiary przyjmuje wszystko, co przynosi codzienność: Jak najcierpliwiej znosić wszelkie krzyże, dolegliwości, przykrości, choroby, nawet z weselem ducha, bez uskarżania się. Cierpliwość przy najprzykrzejszej i najżmudniejszej pracy (1903). Ukocham cierpliwość w trudach, pracach, chorobie, obmowach, obelgach i wszystkim tym, co umartwia mą pychę i miłość własną. Nigdy nie będę się użalał w krzyżach i cierpieniach (1916/1917). Miłość Chrystusa każe mu wybierać to, co bardziej zbliża do Mistrza: Chwytać będę chciwie wszelką okazję do umartwienia i zwyciężania samego siebie. Z dwojga dobrych spraw wybiorę tę, która wymagać będzie (…) większej ofiary (1916/1917). Ukocham umartwienie woli, abym nigdy nie szedł za popędem natury, lecz łaski i wiary. Będę się ciągle łamał i zwyciężał (1918). Trzeba też podkreślić, że jako kapłan i biskup Wojciech Owczarek umartwiał się wiele, ale nad wszystko postawił miłość: umartwiał się o ile uprzejmość lub miłość bliźniego na to pozwalały.
Cechą charakterystyczną Ojca Założyciela jest nadprzyrodzone umiłowanie pracy. Czytając notatki, zauważamy, jak bardzo ceni dar Boży, jakim jest czas: Będę bohaterem pracy, nie tracąc ani jednej chwili wolnej, wykonując rzeczy niezbędne, pożyteczne, a na końcu dopiero te, które sprawiają mi osobistą przyjemność (1917/18). Pracowitość posunę do heroizmu (1918). W pracy niezmordowanej, posuniętej do bohaterstwa, ani chwili nie tracić na próżno (1927). Praca, cierpienie, duch ofiary będą hasłem mego życia (1932). Cechuje go niezwykła pilność w wykonywaniu danej czynności; cały się jej oddaje, wszystko zaś czyni w duchu wiary: Tak dokładnie spełniać każdą czynność, jak byśmy do niej nigdy nie wrócili, jakby zależało od niej zbawienie nasze, owszem świata całego (1920). Jego praca i ofiara widoczna jest szczególnie w oddaniu swoich sił, zdolności, rozporządzalnych środków Zgromadzeniu: Powierzone mi przez Boga Stowarzyszenie Wspólnej Pracy będę chciał możliwie dobrze prowadzić. Nie poskąpię modlitwy, pracy, ducha ofiarnego (1929). Będę świętym, a Zgromadzenie moje przy pomocy Bożej będę chciał wprowadzić na wyżyny, na jakich powinno stać (1934). Muszę swe ukochane Zgromadzenie, to me duchowe dziecię, możliwie utwierdzić, utrwalić, by ono spełniało myśl Bożą, swe przeznaczenie przez Boga mu wytknięte: postanowiłem, przysiągłem (1935). Oddam serce, pracę, myśli, modlitwy, wszystkie rozporządzalne środki, by Zgromadzenie na Orlej przyniosło chwałę Bogu a chlubę Kościołowi. Praca nad utrwaleniem, rozwojem Zgromadzenia na Orlej olbrzymio się posunie, gdy zostanę świętym. Oddam całą duszę, serce, by chwałę Bogu przyniosło (1936). Jako kierownik duchowy Wspólnoty przekazuje jej przede wszystkim "swego ducha": to, czym sam żył, wprowadza w życie swoich penitentek. Wymaga wytrwałej pracy wewnętrznej, a przede wszystkim stawia na miłość Boga i bliźniego, wewnętrzną dyscyplinę, umartwienie woli, pokorę, na dobre spełnianie obowiązków, bo praca szybko uświęca i pozwala czynić wiele dobrego dla innych, praca, która staje się modlitwą przez wzbudzoną intencję: "samemu tylko Bogu". Dostrzegając ogromne potrzeby społeczne, zatroskany o ubogich, o wychowanie dzieci, formację młodzieży żeńskiej, o los starszych i samotnych kobiet, zachęca swoje duchowe córki, by wiele czyniły dla ubogich, dziatwy - tej najprzedniejszej cząstki dziedzictwa Chrystusowego. Był bowiem przekonany, że gdy zreformuje się wychowanie kobiety, zreformuje się całe społeczeństwo. Gdy w sercu niewieścim rozpali się ogień - to serce staje się ogniskiem buchającym bohaterstwem cnoty, pokuty, cierpliwości i poświęcenia bez granic.
Pragnienie świętości, wielokrotnie wyrażane w duchowych zapiskach Księdza, a potem Biskupa Wojciecha Owczarka, było przekładane na konkretną, konsekwentną pracę, kontrolowaną i ponawianą podczas każdych kolejnych rekolekcji, której świadectwem są m.in. przytaczane przeze mnie duchowe zapiski. Praca nad sobą: najpierw walka z wadami, niedoskonałościami, nawet najmniejszymi poruszeniami natury, w miarę czasu pogłębia się i staje wytrwałym dążeniem, aby nabyć ducha Chrystusowego, aby przejąć Jego sposób myślenia, aby zjednoczyć się z Jego wolą, aby wszystko czynić na Jego chwałę - tak naprawdę była to "ciągła, składana w ukryciu ofiara całopalna z siebie samego dla Bożej chwały". Usilna ta praca wspierana mocą z Wysoka wydała plon świętości: Sługa Boży biskup Wojciech "doszedł do wielu cnót, a celował czystością duszy, pokorą - którą nazywał cnotą Chrystusa, ubóstwem, posłuszeństwem, pracowitością, umartwieniem, bezgranicznym zaufaniem Bogu, uprzejmością, ofiarnością, modlitwą - potrafił modlić się (w duchu) nawet w towarzystwie".
Warto znowu powrócić do ducha Założycieli: przyswoić sobie jakieś postanowienie, postawę, pragnienie. Niech ich pragnienia będą naszymi, niech ich myśli, modlitwy wejdą w nasz "duchowy krwioobieg": przypominajmy je sobie, gdy stajemy przed Bogiem, aby wypowiadać Mu swoją miłość, swoje dobre postanowienia, ale również, gdy jesteśmy zmęczone, zniechęcone, gdy brakuje nam sił i odwagi do dalszej walki, gdy brakuje "żaru" ducha, kiedy borykamy się z trudnościami w relacjach z ludźmi, etc. Świadectwa miłości Założycieli - "tego dziedzictwa nie można roztrwonić!". Niech świętość ich życia będzie "skutecznym programem na trzecie tysiąclecie" dla nas.
Matko Franciszko, Ojcze Założycielu - Sługo Boży Wojciechu, pomóżcie nam, które jesteśmy Waszym duchowym dziedzictwem - "duchowym dziecięciem", wiernie iść za Chrystusem, naszym Mistrzem, pod opieką Niepokalanej. Proście dla nas o ducha miłości i ofiary, o pragnienie świętości tak trudnej, bo ukrytej w zwykłej codzienności. Wypraszajcie nam żywą wiarę, niezachwianą ufność, miłość służebną, aby we wszystkim Bóg był uwielbiony.
Idea zgromadzenia zakonnego według Sługi Bożego bp. Wojciecha Owczarka