HOMILIA BP. WIESŁAWA MERINGA

Drodzy moi Bracia i Siostry!

Najdostojniejszy Księże Biskupie Stanisławie!

Droga Matko Generalna!

Wszyscy goście, mieszkańcy naszego miasta – świeccy i duchowni, którzy przybiegliście w tę sobotę, aby razem z siostrami cieszyć się stuleciem powstania Stowarzyszenia Kobiet Wspólnej Pracy – początku Zgromadzenia, żeby przypominać sobie potem w sympozjum sylwetki tych wielkich ludzi, których wiara, serce, wyobraźnia, posłuszeństwo Bożej woli kazały powołać do istnienia to, czym dzisiaj cieszymy się w naszej katedrze, która rzadko, a właściwie nigdy nie jest tak pięknie wypełniona siostrami i ich przyjaciółmi, czyli tymi, którzy pracę sióstr, ich charyzmat i posługę, ich dzień dzisiejszy wspierają swoją modlitwą, swoją przyjaźnią, swoją zapewne ofiarą.

Sto lat, to dużo czy mało? Śpiewając „Sto lat” życzymy człowiekowi takiego właśnie stuletniego pobytu na ziemi. Ale rozmaici dowcipnisie mówią, że łacina odczytuje to życzenie o wiele lepiej, bo formułując pod adresem człowieka życzenie „Plurimos annos” – „Wielu lat” – nie stawia granicy, nie ogranicza Pana Boga w Jego zamiarach i w Jego łaskawości. A nuż będzie chciał, żeby ktoś z nas żył 103 lata – wtedy pieśń „Sto lat” sprawia kłopoty, a „Plurimos annos” nigdy. A więc, dużo to czy mało?

Może w historii Zgromadzenia nie jest to jeszcze tak wiele, Zgromadzenie pozostaje ciągle młode, wystarczy popatrzeć na twarze sióstr, ale w życiu poszczególnego człowieka to jest bardzo dużo. Sto lat historii Zgromadzenia to jest sto lat modlitwy, sto lat pracy, sto lat służby, sto lat współdziałania, sto lat nowych inicjatyw. To jest cała ta suma dobra, którą potrafi zdziałać serce człowieka, a która pomnożona o liczbę sióstr staje się ogromną, znaczącą i ważną wartością w życiu świata. Nie ma innego świata, poza nami. Ten zimny świat rzeczy, mimo wszystko znaczy dużo mniej. On istnieje dla człowieka, a człowiek jest po to, żeby światem rzeczy mądrze kierował, żeby wydobywał z niego dobro i żeby wydobytym dobrem umiał sprawić radość, satysfakcję, żeby umiał spieszyć z pomocą innym, potrzebującym. To jest wasza historia, zapisana tutaj na ziemi w rozmaitych źródłach historycznych, zapisana w świadomości, zwłaszcza mieszkańców naszego miasta, bo stąd wyszłyście, tu się zaczęło. To jest jedno z tych wielkich bogactw Kościoła włocławskiego, o którym trzeba mówić i które trzeba sobie przypominać, tak jak świętą siostrę Faustynę, która z ducha i wiary Kościoła włocławskiego zaczerpnęła tyle, że mogła potem nieść orędzie miłosiernego Jezusa w najrozmaitsze strony Polski. To właśnie za tę sumę dobra, za tę wytrwałość w pracy, za wspólnotę jej podejmowania dzisiaj wyrażamy wraz z siostrami wdzięczność wszechmogącemu Bogu, w tej Eucharystii, która również – bo jej bogactwo jest niezgłębione – moment pracy tak przecież wspaniale akcentuje w chwili ofiarowania Bogu chleba i wina.

Drodzy moi, Siostry i Bracia! Każde wydarzenie, każda rocznica, coś istotnego w życiu człowieka zawsze musi być widziane w świetle Pisma Świętego, dlatego jego głoszenie w zgromadzeniu liturgicznym jest tak szalenie ważne. Dzisiaj słyszeliśmy dalszy ciąg fragmentu historii króla Antiocha Epifanesa. Mógłby ktoś powiedzieć: „Ale cóż ten król, żyjący ponad 200 lat przed narodzeniem Pana Jezusa, w zupełnie innych sytuacjach, uwarunkowaniach, okolicznościach; cóż on ma do powiedzenia siostrom Wspólnej Pracy, uczestnikom Eucharystii obecnym w dostojnej, sześćsetletniej Bazylice Katedralnej we Włocławku?”. Otóż, wbrew pozorom, bardzo wiele. Tylko trzeba sobie zadać trud, najpierw uważnego wsłuchania się w proklamowane Słowo, a potem spróbować odczytać myśl, propozycję, którą Bóg, do każdego serca nieco inaczej, w czasie takiej lektury kieruje.

Antioch – wiemy, że Pismo Święte nie szczędzi mu cierpkich słów. Wiemy, że od wiary ojców odszedł dość mocno. Może nie jest nam jakoś szczególnie znany, dlatego dobrze skojarzyć go z tym, którego znamy jeszcze wszyscy – myślę o starszych pokoleniach, bo młodsze to pewnie też już nie zna. Myślę o Aleksandrze Macedońskim. Przecież ojciec Antiocha był jednym z wodzów właśnie Aleksandra Wielkiego. I ten podzieliwszy królestwo, dał część swojego imperium także ojcu Antiocha. I dzisiaj czytamy we fragmencie Księgi Machabejskiej o Antiochu, który rabował, kradł, kłamał, który prześladował swoich współziomków, prześladował innych ludzi, przymuszał Izraelitów do wyrzeczenia się zasad Bożego prawa, który z nienawiścią walczył z Bogiem. Czasem się nam wydaje, że walka z Bogiem to jest pomysł dopiero Janusza Palikota, tymczasem okazuje się, że walka z Bogiem wpisana jest w historię, w mentalność, w umysłowość, w osobowość człowieka. Tak wielu było tych, którzy z Bogiem walczyli. I wtedy, i kiedy już narodził się Chrystus i o wiele bliżej naszych czasów. Pyta mnie wczoraj dziennikarz: „Przeprowadzałem z księdzem biskupem wywiad świeżo po nominacji, w 2003 r. Wspominał wtedy ksiądz biskup, między innymi, swojego profesora z KUL, Stefana Swieżawskiego i mówił o jego widzeniu Kościoła: Kościoła otwartego, Kościoła dialogu, Kościoła wspólnotowego. Czy po wydarzeniach ostatnich tygodni mamy sądzić, że ksiądz biskup tak się zmienił?”. „Nie wiem – odpowiedziałem – czy ja się zmieniłem, czy może ani wtedy nie powiedzieliśmy sobie dokładnie, co należy rozumieć przez każdą z wymienionych cech, ani dzisiaj być może nie rozumiemy ich dokładnie tak samo: pan i ja”. Ja dalej uważam, że Kościół musi być otwarty jak dom dla każdego, kto szuka dobra, prawdy i piękna, że on musi być wspólnotowy, czyli świecko-duchowny. Cóż by to było, gdyby tylko duchowni uważali siebie za Kościół? Ale przecież równie śmieszne byłoby, gdyby duchownych chcieli zastąpić w tym Kościele ludzie świeccy. „A więc wspólnotowy, a więc otwarty, a więc, owszem, nastawiony na dialog. No ale nie chce ksiądz biskup z Adamem Bonieckim”. „Przepraszam, nigdy nie powiedziałem, że nie chce rozmawiać. Powiedziałem tylko, że wypowiedzi ks. Adama, na bardzo konkretne tematy, wprowadzają zamieszanie w Kościele. A on przecież mówi jako ksiądz, czyli mówi jako ktoś, kto ten Kościół reprezentuje. A więc nie to, że mam coś przeciw jakiemuś księdzu, tylko wydaje mi się, że Kościół jest wspólnotowy, czyli troszczy się o dobro całej tej wielkiej rodziny, którą nazywamy Kościołem! Troszczy się o prawdę! Jak ja mogę uważać, że być może ten satanizm to trudno zdefiniować, że przecież nie wiadomo dokładnie, co on właściwie znaczy, co chciał zrobić ‘Nergal’? Jak by się czuł pan redaktor, gdyby przy panu podeptano zdjęcie pańskiej matki i nazwano to równie ‘wzniośle’, jak ‘Nergal’ nazwał teksty Pisma Świętego? Jeżeli pan kocha, to przecież by pan cierpiał. Bo to jest ktoś mi bliski”! Nie ma chrześcijaństwa bez bliskości z Jezusem Chrystusem! Chrześcijaństwo to nie jest idea, teoria społeczna, tylko to jest Chrystus! Nie ma Kościoła bez Chrystusa! Nas może być 1000, 1200, 1431, ale liczy się Ten, który jest fundamentem i głową Kościoła, którego świętość jest większa, niż moje ograniczenie i mój grzech. Musimy to próbować zrozumieć, dlatego nie możemy udawać, że da się podzielić włos na 150 części.

A sprawa krzyża w Sejmie? Po co to mówić, że krzyż został zawieszony nieprawnie? Czy ja pojechałem powiesić go nad drzwiami? Czy nie zrobili tego posłowie, parlamentarzyści? W czym ten znak Chrystusa ukrzyżowanego z miłości do nas, w czym on może człowiekowi przeszkadzać? Ale nigdy nie brakowało tych, którzy jak Antioch, jak wielu ludzi dzisiaj nam współczesnych, jak wielu ludzi w historii, którzy postawili sobie za zadanie walczyć z Bogiem. Na szczęście, oprócz nich są inni. Ci, dla których Kościół i Chrystus są wartościami tak cennymi, że nic nie znaczy ich życie, ich wygoda, ich dostatek. Taki był ksiądz biskup Wojciech Owczarek, taki był ksiądz biskup Kozal wyświęcony w tej katedrze, taka była siostra Faustyna. Zawsze sobie uświadamiam, mówiąc o tych wielkich biskupach, o tych wielkich sylwetkach, że szansa na świętość jest jakby większa u biskupów sufraganów. Żaden biskup diecezjalny w ostatnich czasach nie został wyniesiony do godności błogosławionego czy świętego, a biskupów pomocniczych mamy aż dwóch. A prosta, zwykła zakonnica, której dom oglądany w Głogowcu robi ogromne wrażenie, już jest dawno świętą! A dom ojca Maksymiliana Kolbe w Zduńskiej Woli? Biedny, zaniedbany – on dzisiaj jest prawdopodobnie ładniejszy, niż był wtedy, kiedy w nim mały Maksymilian mieszkał. Już jest święty. Niekoniecznie Bóg szuka mieszkańców ładniejszych domów, ludzi może i więcej znaczących w danym społeczeństwie. Pan szuka serca. Widocznie podobało Mu się serce księdza biskupa Wojciecha Owczarka, skoro jego właśnie wybrał sobie na tego, który miał być znakiem wielkości i świętości Boga dla swoich współczesnych.

I, drodzy moi, kiedy słyszymy te rozmaite zarzuty pod adresem Kościoła, my mamy przepraszać za wszystko: mamy przepraszać za misjonarzy, bo nie szanowali kultury, odrębności, wyjątkowości tych, dla których pracowali. Dzisiaj to już w ogóle nam się mało kojarzy, że misyjność to jest pożerająca troska o to, żeby drugi człowiek poznał Chrystusa! My już wolimy jak ks. Jan Twardowski napisać: „Nie przyszedłem pana nawracać” – na wszelki wypadek. Żeby mnie już nikt nie podejrzewał, że jeszcze mi na nawróceniu siebie i innych zależy. „Nie, ja nie chcę nawracać, ja nie próbuję powodować, żeby ktoś zmienił swoją wiarę”. Ale jeżeli wierzymy w Jezusa Chrystusa, jeżeli On jest dla nas najważniejszy, jeżeli On jest w centrum, to jak pogodzimy taką postawę ze swoją wiarą, ze swoim przywiązaniem do Niego? Jak godzimy to z głoszoną teoretycznie prawdą, że poza Chrystusem nie może być zbawienia i poza Jego obecnością w służbie Kościoła, dlatego mówimy: „Poza Kościołem nie ma zbawienia”, bo nie da się zbawić bez mocy, jaką Chrystus w swoim Kościele zostawił! Jest wiele spraw, które musimy przemyśleć, drodzy moi siostry i bracia, na nowo, nad którymi musimy dokonać refleksji, jeżeli chcemy w sposób odpowiedzialny być chrześcijanami XXI wieku.

Pamiętamy jeszcze refren dzisiejszego psalmu: „Będę się cieszył z Twej pomocy, Panie”? My już liczymy na zupełnie inne pomoce, na zupełnie inne środki, na zupełnie inne możliwości, niż na Chrystusa. Wolimy liczyć na siebie! We wczorajszym wywiadzie – przepraszam, że tak do niego wracam – zwróciłem uwagę w którymś momencie: „Boże, ja bez przerwy mówię ‘ja’!: ‘ja sądzę’, ‘ja uważam’, ‘według mnie’, ‘moim zdaniem’... A być może trzeba by wszystko to przewartościować i jednak zacząć od tego, czego Bóg chce ode mnie? To On mnie posyła – owszem, mnie, czyli każdego z nas, bo wszyscy jesteśmy posłani choć w różnym stopniu i do różnych zadań. On! A nie moje myślenie”.

Wróćmy jeszcze na chwilę do Pisma Świętego. Mniej więcej 200 lat później, może trochę więcej, pisał swoją Ewangelię św. Łukasz. Faryzeusze, saduceusze, uczeni w Piśmie uderzali w samo centrum nauki Jezusa, żeby sprawić Mu kłopot, żeby podważyć zaufanie ludzi do Niego. Próbowali wykazać, że przecież ta Jego nauka nie jest na dzisiejszy czas. Czy tak nie robią ludzie dzisiaj? „Żeby to chrześcijaństwo troszkę zmieniło swoje poglądy na takie czy inne rzeczy, stałoby się o wiele bardziej atrakcyjne dla wielu ludzi”. „Wolno płacić podatek, czy nie?” – ludzie zawsze byli na ten temat wrażliwi. Zauważyliście, ile się mówi o podatkach po ostatnim exposé naszego pana premiera? Właśnie problem podatków budzi największe ożywienie. Także i tego podatku, o którym jak się dowiedziałem, powinno się pomyśleć w wypadku kleru. A więc płacić, czy nie? A co jest właściwie największym przykazaniem? A kto jest moim bliźnim? Wydawałoby się, że Chrystus nie miał dobrych odpowiedzi w tym momencie, że zawsze – mówiąc tak obrazowo – komuś „podpadnie”, komuś się narazi. A poleć mu podzielić się spadkiem! Czy choćby ta sytuacja, o której opowiedział nam św. Łukasz dzisiaj, a która teoretycznie mogła się zdarzyć, bo mogły być zgodnie z prawem lewiratu poszczególne osoby spokrewnione ze sobą, które wykonując przepisy prawa, brały za żonę dokładnie tę samą kobietę. A więc podchwytliwość ludzkich pytań stawianych Jezusowi to nie jest dopiero wymysł XXI wieku. Nawet my dzisiaj tych pytań nie stawiamy, bo co nam ma do powiedzenia Jezus?

Zawsze pamiętam książkę Jana Hempla. Ci, którzy na początku lat 60. zdawali maturę powinni ją pamiętać: „Ewangelie i dziesięcioro przykazań”. Wąziutka, niewielka książeczka, która kończyła się wezwaniem: „Zostaw tego smętnego Chrystusa! Drogi młody Polaku, zostaw tego smętnego Chrystusa! Co On ma do powiedzenia dzisiaj tobie, przy twojej witalności, przy twoich możliwościach, przy twojej woli zabawy i dobrego życia? Co ma ci do powiedzenia ukrzyżowany Chrystus?”. To było w roku 1961 i 1962, kiedy dla nas, ówczesnych uczniów III Liceum w Gdyni była to lektura obowiązkowa. Czułem się dotknięty, zbolały i zbuntowany przeciw tezom tej książki. Nie umiałem jeszcze sobie wyjaśnić wszystkiego, co ona zawierała, ale czułem, że na Kogoś, kto jest dla mnie ważny podnoszą się bardzo niedobre, bardzo obrzydliwe głosy. Otóż my nie stawiamy już Chrystusowi pytań. Uważamy bowiem, że znamy wszystkie odpowiedzi.

Zwróciliście uwagę na sposoby wypowiadania się na temat Kościoła tych naszych współczesnych „mędrców” typu: pan Palikot, pan Hartman, pan Hołówka, pani Środa. Ja ich słucham uważnie, rzadko, ale kiedy słucham – słucham uważnie, tam nigdy nie ma pytań, tam zawsze są tylko odpowiedzi, propozycje „załatwienia” Kościoła, sformułowane są postulaty „nie do odrzucenia” dla Kościoła. Jeżeli Kościół chce w ogóle przetrwać, to powinien robić dokładnie tak, ja ci mówią, albo jak pisze Kasia Wiśniewska w „Gazecie Wyborczej”. Nie ma pytań. Człowiek XXI wieku nie pyta już Jezusa. My sami wiemy jak „nieżyciowe” są wymagania Jezusa, związane z czystością, z prawdą, z dobrem, z uczciwością, z pracą i jeszcze ze wspólną pracą. Jak bardzo niewygodny jest szacunek dla rodziców, w ogóle dla starszych, dlatego przecież proponuje się nam eutanazję. Jak niewygodne są prawdy i polecenia Jezusa dotyczące małżeństwa, dotyczące życia.

I dlatego, drogie siostry: dobrze, że jesteście, dobrze, że jest wasze Zgromadzenie, dlatego dobrze, że macie tylu przyjaciół, którzy rozumieją, że świat bez Jezusa byłby dużo bardziej ponury, dużo bardziej nieznośny dla człowieka. Amen.


+Wiesław Mering, Biskup Włocławski

(Homilia bp. Wiesława Meringa – 100-lecie powstania Zgromadzenia Sióstr Wspólnej Pracy, Bazylika Katedralna – 19.11.2011 r.)

Oficjalna strona Zgromadzenia Sióstr Wspólnej Pracy od Niepokalanej Maryi

ul. Orla 9, 87-800 Włocławek

+48 542 313 228
orla@siostrywspolnejpracy.pl

Nr konta: 16 1240 3389 1111 0000 3010 0626 (Bank Pekao S. A. I Oddział we Włocławku)

Image