„Co mówi Duch do Kościołów” (Ap 2, 7)
Poniżej zamieszczamy komentarze i medytacje nad Listami do Kościołów z Ap (m.in. na podstawie wykładów ks. W. Chrostowskiego i konferencji o. J. M. Belsunce), które były przedmiotem refleksji w roku formacyjnym Służyć Bogu i Kościołowi 2006/2007.
List do Kościoła w Efezie (Ap 2, 1–7)
Aniołowi Kościoła w Efezie napisz: To mówi Ten, który trzyma w prawej ręce siedem gwiazd, Ten, który się przechadza wśród siedmiu złotych świeczników: Znam twoje czyny: trud i twoją wytrwałość, i to że złych nie możesz znieść, i że próbie poddałeś tych, którzy zwą samych siebie apostołami, a nimi nie są, i żeś ich znalazł kłamcami. Ty masz wytrwałość: i zniosłeś cierpienie dla imienia mego – niezmordowany. Ale mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości. Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij! Jeśli zaś nie – przyjdę do ciebie i ruszę świecznik twój z jego miejsca, jeśli się nie nawrócisz. Ale masz tę [zaletę], że nienawidzisz czynów nikolaitów, których to czynów i Ja nienawidzę. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów. Zwycięzcy dam spożyć owoc z drzewa życia, które jest w raju Boga.
Komentarz
„Odstąpiłeś od pierwotnej miłości...” Kościołowi w Efezie powiedziano, że zajmuje bardzo szczególne miejsce, że jeżeli ten Kościół się nie zmieni, nie opamięta, to Jezus „ruszy świecznik” z jego miejsca. Co jest cechą charakterystyczną tego Kościoła? Kościół ten wykazuje pewną aktywność i pewną skuteczność. „Znam twoje czyny, trud i twoją wytrwałość”. Jezus docenia fakt, że ten Kościół umie rozeznać. Dar ten świadczy o rozumności. Ten Kościół jest wytrwały, a więc to my, mamy w sobie pewną wielkoduszność, robimy pewne rzeczy dla Jezusa.
Jaki zasadniczy zarzut pada pod adresem tego Kościoła? „Odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości”. Tę miłość należy rozumieć w bardzo głębokim znaczeniu. Pierwsza miłość, w wymiarze źródła, to miłość sprzed dokonania jakichkolwiek dzieł. Bo my z miłości dokonujemy pewnych dzieł. Kiedy czynicie coś dla Chrystusa, wykonujecie jakieś dzieło, macie jakąś intencję, pewien zamysł, aby zrobić to coś dla Chrystusa, dla Kościoła. Intencja to MIŁOŚĆ, ale ta miłość wiąże się z urzeczywistnieniem jakiegoś dzieła. To już jest miłość jakby bardzo złożona, to nie jest już miłość w tym wymiarze pierwotnym. Miłość w swoim wymiarze pierwotnym, to coś co otrzymujemy z góry. Robienie czegoś dla osoby, którą kochamy, to nie jest rzecz pierwsza, ani ostatnia, źródło ani cel. Jeśli doświadczyliście kiedyś prawdziwej, głębokiej miłości, to doskonale o tym wiecie. Miłość w swoim wymiarze pierwotnym to stanięcie wobec kogoś drugiego. Jest to prawdziwe w sferze ludzkiego doświadczenia i również prawdziwe w wymiarze nadprzyrodzonym. A Jezus domaga się, byśmy w naszej relacji do Niego powrócili do tej pierwotnej miłości, sfery całkowitej darmowości, bezinteresowności. I na tym polegał zarzut do Kościoła w Efezie, że odstąpił od tej pierwotnej miłości. Jeśli jesteśmy przywiązani do skuteczności w działaniu, to karcenie w bardzo dużym stopniu nas dotyczy.
Nasza pierwotna miłość do Jezusa obejmuje dwa wymiary: Jezus jest Bogiem, a więc nasza pierwotna miłość jest miłością stworzenia, które uznaje swojego Boga, swojego Stwórcę. Ta miłość radykalna jest czymś naturalnym, przyrodzonym, nie ma związku z wiarą. To nazywamy adoracją w tym rozumieniu religijnym, nie mówimy w tym momencie o adoracji Najświętszego Sakramentu, ale o postawie adorowania, oddawaniu czci. Każdy człowiek powinien oddawać cześć. Adoracja to ta najbardziej radykalna miłość naszego serca, poprzez którą uznajemy, że Bóg stwarza nas aktualnie, stwarza nas teraz bezinteresownie, my Mu niczego nie dodajemy. Jest to miłość darmowa, całkowita darmowość, nadmiar. Nasza adoracja jest tą bezinteresowną miłością, która odpowiada na darmową miłość. Teraz, aktualnie Bóg stwarza naszą duszę. A więc jeśli mamy wiarę, to musimy żyć tą adoracją, tą postawą adoracji.
Istnieje drugi wymiar tej pierwotnej miłości, którą mamy żyć jako chrześcijanie: miłość na poziomie miłości nadprzyrodzonej. Ta miłość otwiera nasze serca na dar, jaki czyni nam Bóg ze swego Syna. Z tą miłością przyjęła Maryja Jezusa w tajemnicy zwiastowania. Mamy żyć tymi dwoma wymiarami miłości, w sposób bardzo żarliwy. Czym jest żarliwość? Święty Tomasz
z Akwinu świetnie to ujął: kiedy woda zagotowuje się w garnku i zaczyna wrzeć, pokrywka się unosi. Żarliwa miłość to taka, która kipi z waszego sercu. Kościołowi w Efezie postawiono zarzut, że ten Kościół odstąpił od żarliwości, a to znaczy, że miłość jest dawkowana roztropnością, czysto ludzkimi kryteriami. Mamy coraz bardziej kochać. A ponieważ szybko się męczymy, to szybko sobie mówimy dość, już wystarczy, bo w miłości jesteśmy tacy mali, starzy. Mamy kochać Jezusa wykraczając poza dzieła, poza to, co możemy zrobić, zrealizować. Mamy kochać darmo, bezinteresownie. Tym co tak rani Jezusa, jest brak żarliwości pierwszej miłości. Jednocześnie Jezus podkreśla, że bardzo wysoko sobie ceni, że Kościół w Efezie nienawidzi czynów nikolaitów. W języku biblijnym słowo nikolaici oznacza wypaczenie na poziomie doktryny, czyli trwanie na poziomie opinii, poglądów. Miłość nie może wchodzić w żadne alianse z przeciętnością, z takim lekkim stosunkiem do prawdy. Każdy dobrowolnie uznany błąd umniejsza miłość. Jeśli powiemy, „że to nie ma znaczenia, czy to jest prawda, czy nie”, to są tylko poglądy, to umniejszamy naszą miłość.
Oczywiście my sami często popełniamy błędy i nie jesteśmy zawsze ich świadomi. Natomiast jeżeli mamy przenikliwość spojrzenia, jasność, świadomość błędów, to nie powinniśmy zgadzać się na nie, ani ich akceptować. Trzeba poszukiwać prawdy, wykraczać poza opinie, poza poglądy. Żarliwość miłości sprawia, że stajemy się wrażliwi w dziedzinie doktryny. A więc Jezus oczekuje od Kościoła w Efezie, aby odnalazł najbardziej osobisty wymiar miłości. Dlatego karcenie Kościoła w Efezie dotyczy mądrości, ponieważ pierwsza miłość ukryta w naszym sercu jest sekretem. Ten sekret zostaje nam objawiony przez dar Syna. Mamy ten dar odkryć w swoim wnętrzu przez modlitwę, dlatego trzeba drążyć coraz głębiej. Apokalipsa przyzywa to wymaganie, żąda od nas drążenia coraz bardziej w głąb. Nie chodzi tutaj o czysto ludzki wymiar wewnętrzny i nie chodzi również o wyobraźnię. Nasza wyobraźnia daje nam takie fałszywe poczucie głębi. Świat wyobraźni jest wielką przeszkodą dla tej Bożej głębi. Bestia z morza, o której mówi Apokalipsa, to jest to.
Prośmy więc Ducha Świętego, by oświecił nas i objawił mam tę pierwszą miłość w naszym sercu. Zarzut postawiony Kościołowi w Efezie jest taki, że przestał on żyć tym pierwszym sekretem. Najgłębszy wymiar sekretu to osoba, którą kochamy. Jezus mówi: to ja was wybrałem. Ten wybór jest aktualny, czyli dokonuje się teraz. Jeśli odpowiemy na ten wybór wyborem, to wówczas odkryjemy, że Jezus jest najgłębszym sekretem w naszym sercu. Ale to jest objawienie Boże, nadprzyrodzone, i to jest sprawa zasadniczej wagi, jeżeli wchodzimy w milczenie. Dlaczego nam tak trudno zachować ciszę w naszym wnętrzu? Na zewnątrz to jeszcze jesteśmy w stanie nie rozmawiać ze sobą, ale w naszym wnętrzu rozgrywa się całe kino: leci film za filmem. Dzieje się tak dlatego, że niedostatecznie żyjemy Sekretem. Trzeba odkryć w sobie Boski Sekret, który zrodzi w nas to Boskie nadprzyrodzone milczenie. Kiedy nasza miłująca wiara jest pod tchnieniem Ducha mądrości, to daje nam Boże nadprzyrodzone doświadczenie osobistego sekretu między Jezusem a mną. Wówczas ten sekret polaryzuje nasze wewnętrzne siły, skupia je i wprowadza nas w taką nadprzyrodzoną ciszę. Jest to niezmiernie ważne w dzisiejszym świecie. Dzisiejszy świat jest światem hałasu, dlatego dla świata cisza jest czymś negatywnym. Prawdziwa cisza, prawdziwe milczenie jest czymś pozytywnym, jest wówczas, kiedy nasze serce żyje sekretem. Sekret jest czymś zawsze osobistym. Sekret jest takim źródłem, które odnawia nas od wewnątrz. Ojciec przekazuje nam swój sekret i wie, że nasza wiara karmi się tym darem. Rozumiemy, że Kościół w Efezie, to ten Kościół, który żyje wewnętrznym wymiarem tego daru. Eucharystia przekazuje nam ten sekret i karmi obecność tego sekretu w naszych sercach. Efez to wymaganie wiary kontemplacyjnej, wiary, która kontempluje. Jezus oczekuje tego w szczególny sposób od każdego chrześcijanina. Kiedy w Apokalipsie przyglądamy się pieczęciom, w pewnym momencie pokazane jest, że niebo jest zwinięte w rulon jak płaszcz. Co znaczy ta symbolika? Jest to utrata wiary kontemplacyjnej w Kościele. Niebo to wiara kontemplacyjna, Kościół powinien tym żyć w sposób niezwykle intensywny. Bardzo często w Kościele ten wymiar kontemplacyjny nie jest tak obecny, jak być powinien. Dlatego musimy przyjąć do siebie karcenie skierowane do Kościoła w Efezie. W naszej miłości do Jezusa brak tego głębszego wymiaru wewnętrznego, a więc głębi naszego serca. Nam również nie udaje się wejść w najgłębszy wymiar serca Jezusa (z konferencji J. M. Belsunce, Księga Apokalipsy – siedem proroctw, Kraków 2002).
List do Kościoła w Smyrnie (Ap 2,8–11)
Aniołowi Kościoła w Smyrnie napisz: To mówi Pierwszy i Ostatni, który był martwy, a ożył: Znam twój ucisk i ubóstwo – ale ty jesteś bogaty – i [znam] obelgę wyrządzoną przez tych, co samych siebie zowią Żydami , a nie są nimi, lecz synagogą szatana. Przestań się lękać tego, co będziesz cierpiał. Oto diabeł ma niektórych spośród was wtrącić do więzienia, abyście próbie zostali poddani, a znosić będziecie ucisk przez dziesięć dni. Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów. Zwycięzcy śmierć druga na pewno nie wyrządzi szkody.
Komentarz
Podobnie, jak w pierwszym liście, odnajdujemy nadawcę i adresata, pochwały i nagrody kierowane do adresata oraz obietnicę za odniesienie zwycięstwa. Adresatem listu, czyli Aniołem Kościoła w Smyrnie jest biskup Smyrny i jednocześnie uosobiony duch tego Kościoła. Nadawca określany jest zwrotem Pierwszy i Ostatni. Chodzi oczywiście o osobę Boga – Pierwszej Przyczyny i ostatecznego celu wszechrzeczy. Pan Jezus przedstawia się Kościołowi w Smyrnie jako zmartwychwstały Pan i Bóg (byłem martwy,
a ożyłem). On wie wszystko na temat ucisku, który nastał dla członków tego Kościoła; nie jest to wiedza obojętna, lecz wiedza współczucia. Jezus, który wypił do ostatniej kropli kielich cierpienia i przeszedł przez chrzest krwi dla naszego dobra, posiada najpełniejsze współczucie dla nas w próbach i przeciwnościach, które znosimy jako Jego słudzy (por. Mk 10,38 n; Hbr 4,15). Ten, który stał się dla nas ubogi, wie wszystko na temat ubóstwa, braku świeckich dóbr i bogactwa. A jednak Pan zapewnia chrześcijan w Smyrnie, że są bogaci w skarby wieczności, błogosławieni duchową obfitością ze względu na ich zubożenie, które dobrowolnie przyjęli (2 Kor 8,9). Nauczyli się, że nie od obfitości dóbr zależy ich życie, lecz że mogą być bogaci w Bogu (por. Łk 12,15.21). Podobnie św. Paweł odkrył, że cierpieć utratę wszystkiego i uznać to za śmieci, aby zyskać Chrystusa (Flp 3,8), nie jest wcale stratą, lecz nieskończonym bogactwem. Św. Jakub świadczył, że Bóg wybrał biednych według osądu świata, aby byli „bogatymi w wierze i dziedzicami Królestwa, obiecanego tym, którzy go miłują” (Jk 2,5). Pomimo więc ubóstwa materialnego, jakie przeżywali chrześcijanie w Smyrnie byli oni bogaci – ich prawdziwym bogactwem stały się wartości duchowe.
W Liście mowa jest o podających się za Żydów. Są oni bez wątpienia Żydami z urodzeniai pochodzenia, ale nie są nimi w radykalnym duchowym sensie. Stało się tak, ponieważ odrzucili Jezusa jako obiecanego Mesjasza i Odkupiciela oraz dobrowolnie zamknęli się na prawdę, że wszystkie Boże obietnice znalazły swoje wypełnienie w Nim. Poza tym, Żydzi byli zwolnieni z obywatelskiego obowiązku oddawania boskiej czci cesarzowi. Ci spośród nich, którzy przeszli na chrześcijaństwo, zostali „wyklęci” z własnego narodu i już jako nie–Żydzi, byli oskarżani przez swoich o zdradę przed cesarzem i skazywani na śmierć męczeńską. Nie ten jest Żydem, który jest nim na zewnątrz – wyjaśniał św. Paweł i nie to jest obrzezanie, które jest widoczne na ciele, ale ten jest Żydem, który jest nim wewnętrznie, i to jest obrzezanie, które jest obrzezaniem serca, w duchu, a nie według litery; taki ma chwałę nie u ludzi, lecz u Boga (por. Rz 2,28n). Zewnętrznie poprawni Żydzi, ale jednocześnie wewnętrznie zakłamani i zatwardziali na głos Boga, utworzyli synagogę szatana, która stała się źródłem wielu cierpień dla współbraci.
„Przestań się lękać tego, co będziesz cierpiał.” Ciężki ucisk, który oczekuje wiernych w Smyrnie, obejmie uwięzienie i śmierć. Kościołowi temu brakuje śmiałości, wewnętrznej siły, boi się on męczeństwa. Wiemy, że jest męczeństwo krwawe, ale jest też męczeństwo bezkrwawe (o nim się mówi w kontekście życia zakonnego, które pojawiło się, gdy ustały krwawe prześladowania). Z powodu tego lęku, Kościół w Smyrnie pozostaje na tym samym miejscu, chowa duchowe zapasy, pomimo że gromadzenie ich bez używania jest bezużyteczne dla nieba. Do nieba możemy wejść wtedy, kiedy wcześniej damy wszystko, całego siebie do końca. Jezus domaga się od Kościoła w Smyrnie większej siły, większej mocy, zdecydowanego świadectwa, wielkoduszności – chce, aby ten Kościół żył darem męstwa.
Dar męstwa jednoczy z krzyżem. Jezus ukrzyżowany niesie na sobie całą niesprawiedliwość. Męstwo wierzących polega na tym, że zgadzają się wziąć na siebie nieprawość świata, wobec Bożej sprawiedliwości po to, aby ta Boża sprawiedliwość mogła się w pełni dokonać. Bóg Ojciec musi mieć możność posługiwania się wszelkimi klęskami, niesprawiedliwościami, by pełniej udzielać swoją miłość. Potrzeba wiele męstwa do tego, aby znosić cierpienie. Święty Tomasz z Akwinu zadał pytanie: Jaki jest szczególny akt, czego w szczególny sposób dokonuje dar męstwa? Czy chodzi o ten aspekt aktywny, pewną agresywność? Czy chodzi raczej o ten wymiar bierności? Czy najsilniejszy jest ten, który ujada i kąsa? Czy ten, który w milczeniu niesie na sobie całe brzemię? Tutaj mamy do czynienia z darem męstwa na poziomie ludzkim, ale Święty daje nam światło co do wymiaru Bożego, nadprzyrodzonego. Bo potrzeba męstwa do podejmowania inicjatywy, by walczyć w sposób czynny, aktywny – ale jeszcze więcej męstwa potrzeba do tego, by znosić zło, które jest wokół nas i by znosić je w milczeniu.
W Nowym Testamencie chrześcijanie wielokrotnie zachęcani są do tego, by nie bali się tego, co wrogowie Chrystusa i ewangelii mogą im zrobić. „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą” – powiedział sam Chrystus do swoich uczniów – „bójcie się raczej tego, który może i duszę, i ciało zniszczyć w piekle” (Mt 10,28). Pojawiają się trzy zasadnicze przyczyny, dla których nie powinni się lękać zbliżającego się prześladowania. Po pierwsze, zostanie ono zmienione przez Boga w czas próby (abyście byli poddani próbie), przez który ich wiara zostanie oczyszczona i wzmocniona, a stąd, wbrew pozorom, zostanie ono zmienione na czas zwycięstwa dla nich, a klęski dla diabła, którego wrogość podżega ludzi do napaści na kościół w Smyrnie. Ten aspekt cierpienia znoszonego dla sprawy Ewangelii został pięknie przedstawiony w zachęcie św. Piotra dla rozproszonych chrześcijan: „Wy bowiem jesteście przez wiarę strzeżeni mocą Bożą dla zbawienia, gotowego objawić się w czasie ostatecznym. Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa” (1 P 1,5–7).
Po drugie, udręka, przez którą przejdą, będzie miała ograniczone trwanie: dziesięć dni. Oznacza to, że wszystko pozostaje pod Bożą kontrolą. Bóg nie zapomni wyprowadzić błogosławieństwa z prześladowania świętych. Samo w sobie jednak prześladowanie jest bezbożne, a jego sprawcy nie będą mogli przekroczyć granic zakreślonych przez wolę Bożą. Suwerenne działanie Wszechmocnego Boga w całym stworzeniu jest jednym z kluczowych tematów Apokalipsy (por. Ap 13, 5, gdzie „zwierzęciu” pozwolono sprawować władzę przez okres określony symbolicznie jako czterdzieści dwa miesiące). Dziesięć dni symbolizuje tutaj ograniczone i stosunkowo krótkie trwanie prześladowania. Jednak bez względu na to, jak długa i intensywna miałaby być udręka, staje się nieważna w odniesieniu do wieczności. Dlatego św. Paweł, który jako apostoł, jak się wydaje, nie miał wiele wytchnienia od cierpień, opisał ucisk jako lekki i trwający jedynie chwilę w porównaniu z „przeogromną obfitością wiekuistej chwały”, do której prowadzi (2 Kor 4, 17).
Po trzecie, Pan obiecuje koronę żywota tym, którzy są wierni aż do śmierci, odwracając w ten sposób to, co zdaje się stratą, w zysk. Tak chwalebna nagroda ukazuje, jak nieznaczącymi i chwilowymi są uwięzienie i męczeństwo. Wcielony Pan najpierw doświadczył krzyża, a potem otrzymał koronę, a jak sam nauczał „nie jest uczeń nad mistrza” (Mt 10, 24 n). Przeto chrześcijanie przechodzący przez ciężkie próby prześladowania zachęcani są do patrzenia na Jezusa, który zamiast doznać należytej mu radości – wycierpiał krzyż, a teraz zasiada na tronie w chwale, oraz aby nie stali się ociężałymi oraz bojaźliwymi, a pomyśleli o tym, „który ze strony grzeszników taką wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie” (Hbr 12, 2 n). W ten sam sposób św. Jakub określił jako błogosławioną osobę, która wypróbowywana jest przez ucisk, ponieważ gdy wytrwa w próbie „otrzyma wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go miłują” (Jk 1, 12). Oto wytłumaczenie pełnego pewności spokoju św. Pawła, gdy godzina jego męczeństwa miała wybić: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” – napisał – „Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego (2 Tm 4, 6–8). Wszyscy, którzy dla sprawy Chrystusa są wierni aż do śmierci, czy przez śmierć męczeńską, czy nie, mają pewność, że oczekuje ich korona żywota – to znaczy przewyższająca wszystko radość i błogosławieństwo pełni życia, które już nigdy nie zostanie zakończone przez śmierć.
„Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów. Zwycięzcy śmierć druga na pewno nie wyrządzi szkody.” Upomnienie to obecne jest w każdym z siedmiu listów, a każde z nich zawiera obietnicę dla zwycięzcy. Tutaj zwycięzca scharakteryzowany jest jako ten, który wierny jest aż do śmierci, otrzymuje zapewnienie, że nie dozna szkody od drugiej śmierci. Owa „druga śmierć”, jak dowiadujemy się z Ap 20,14 i 21,8, to ostateczne zniszczenie diabła i jego naśladowców. Oznacza całkowite i nieskończone wykluczenie z życia i nieporównywalnej chwały oraz doskonałości nowego nieba i ziemi. Odkupieni przez Pana zostali wykupieni od tego zatrważającego końca. Co więcej, sens zachowania od szkody drugiej śmierci identyczny jest z otrzymaniem życia wiecznego i spożywania owocu z drzewa życia.
List do Kościoła w Pergamonie (Ap 2, 12–17)
Aniołowi Kościoła w Pergamonie napisz: To mówi Ten, który ma miecz obosieczny, ostry. Wiem, gdzie mieszkasz: tam, gdzie jest tron szatana, a trzymasz się mego imienia i wiary mojej się nie zaparłeś, nawet we dni Antypasa, wiernego świadka mojego, który został zabity u was, tam gdzie mieszka szatan. Ale mam nieco przeciw tobie, bo masz tam takich, co się trzymają nauki Balaama, który pouczył Balaka, jak podsunąć synom Izraela sposobność do grzechu przez spożycie ofiar składanych bożkom i uprawianie rozpusty. Tak i ty także masz takich, co się trzymają podobnie nauki nikolaitów. Nawróć się zatem! Jeśli zaś nie – przyjdę do ciebie niebawem i będę z nimi walczył mieczem moich ust. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów. Zwycięzcy dam manny ukrytej i dam mu biały kamyk, a na kamyku wypisane imię nowe, którego nikt nie zna oprócz tego, kto [je] otrzymuje.
Komentarz
Na początku Pan Jezus chwali Kościół w Pergamonie za wierność pomimo niesprzyjających warunków: w mieście tym bowiem wzniesiono świątynię ku czci cesarza. „Tron szatana” to trybunał namiestnika rzymskiego. Teraz przyjrzymy się w jaki sposób Jezus karci. Ten, kto posiada miecz obosieczny, ostry – to obecność Jezusa, który poucza, obecność związana z tajemnicą Słowa Bożego. Miecz obosieczny to Słowo Boże osądzające ludzi. Do wiernych w Pergamonie zwraca się Jezus, który ma władzę sądzenia na podstawie swych słów. Kościół w Pergamonie ukazuje wymiar Kościoła Apostolskiego. Życie apostolskie wymaga w pierwszej kolejności wymiaru kontemplacyjnego. Tajemnica krzyża ukazuje nam jedność kontemplacji i apostolstwa. Jezus na krzyżu kontempluje Ojca, a jednocześnie Jezus nas zbawia. To jest wymiar apostolski. Jezus daje nam Maryję – to jest wymiar miłości braterskiej.
Zarzut stawiany Kościołowi w Pergamonie wiąże się z Księgą Liczb. Kościołowi temu zostaje zarzucone bałwochwalstwo, niewierność. Wspomniany Balaam to starożytny prorok, który zwiódł Izraela, nakłaniając go do spożywania mięsa ofiarowanego bożkom. Istnieje takie bałwochwalstwo, które wiąże się z oddawaniem czci bożkom z kamienia, z drewna. Istnieje też coś takiego jak bałwochwalstwo duchowe. Wierność tracimy wówczas, gdy ulegamy powabowi pewnych rzeczy, modom również w dziedzinie myśli, ideologii, nowości, które nas uwodzą, urzekają. Trzeba wyraźnie rozróżnić przyciąganie od ulegania powabowi. Dobro przyciąga do siebie, ponieważ wzbudza miłość, natomiast piękno urzeka, ono nie przeciwstawia się dobru, powinno przygotowywać do miłości.
Święty Tomasz z Akwinu mówi: piękno narzeczonej powinno przygotowywać do miłowania tej narzeczonej. Człowiek przygotowuje się do małżeństwa nie dlatego, że ona jest piękna, ale że jest dobra. Piękno może ułatwiać miłość, ale może też odwodzić od miłości. Odnajdujemy to samo w wymiarze duchowym. Pojawia się jakaś nowa myśl, nowy pogląd, jesteśmy zachwyceni, urzeczeni. Czy to, co słyszymy pomaga nam bardziej kochać? Pan Bóg zarzuca Kościołowi w Pergamonie brak prawdy, czystości, przejrzystości na poziomie liturgii (spożycie ofiar składanym bożkom). Można na przykład dodawać w liturgii różne ozdobniki, które są bardzo ładne, ale uwaga: liturgię otrzymujemy od Kościoła, ma nam pomagać, abyśmy pełniej kochali i głębiej wchodzili w milczenie.
Drugi zarzut – bałwochwalstwo nikolaitów – polega na braku prawdy w dziedzinie doktryny. Liturgia i nauka mają wielbić Chrystusa–Prawdę – liturgia w porządku praktycznym, nauka w porządku spekulatywnym. Normą życia praktycznego i doktryny ma być słowo Chrystusa, a nie wnioski wyciągane przez teologów, którzy często ulegają urokowi rozmaitych mód. Czasami ulegamy modom intelektualnym i wówczas nasza wiara traci pewną prawość. Normą naszej wiary jest słowo Chrystusa i to jak naucza go Kościół. Teologia ma służyć słowu Bożemu, ma wprowadzać nas coraz głębiej w słowo Boże (spotkanie Jezusa z Nikodemem).
W gruncie rzeczy zarzut Kościołowi w Pergamonie polega na tym, że ten Kościół się we wszystkim przystosowuje, ulega pokusie kompromisów, bo jeśli idziemy na kompromisy to mieszamy ze sobą słowo Jezusa z poglądami ludzkimi. Wiara nie jest opinią, poglądem, trzeba przekroczyć poziom poglądów ludzkich, dlatego trzeba nieustannie poszukiwać prawdy. Kościół w Pergamonie przystosowuje się, ale zatraca prawość i to rani Jezusa, który nas naucza, musi on odzyskać swoją prawość dzięki darowi rozumu. Dar rozumu to dar, który daje nam pewną prawość w odniesieniu do prawdy zawartej w słowie Bożym, pozwala nam oczyścić umysł z tego, co niosą ludzkie opinie, poglądy. Wiąże się to z miłością, jak wszystkie dary Ducha Świętego. Miłość oczyszcza nasz umysł po to, by poszukiwał prawdy.
Obok lenistwa zewnętrznego, fizycznego występuje lenistwo w dziedzinie umysłu. Umysł, który nie jest dostatecznie żarliwy w poszukiwaniu prawdy, jest uśpiony (propaganda zagłusza to pragnienie prawdy). Umysł, który szuka prawdy, zadaje pytania. Musimy prosić Ducha Świętego o dar rozumu. Czym jest teologia? Spójrzmy, co mówi encyklika „Fides et ratio”: chodzi o współpracę naszej wiary z naszym umysłem poszukującym prawdy. Owocem tego jest błogosławieństwo czystych serc. Dar rozumu realizuje czystość serca. To może sprawić miłość oczyszczona przez światło. Miłość jest czymś ostatecznym, ale zakłada działanie umysłu, rozumienie, bo kochamy to, co poznajemy. W zależności od tego na jakim poziomie poznajemy, na takim poziomie możemy kochać. Jeżeli nasze poznanie pozostanie na poziomie zmysłowym, będziemy kochać w sposób zmysłowy, jeśli na poziomie nadprzyrodzonym – to wówczas nasza miłość będzie miała wymiar nadprzyrodzony. W scenie spotkania z kobietą cudzołożną Jezus nie zaprzecza, że ta kobieta popełniła cudzołóstwo, ale zarzuca faryzeuszom sposób, w jaki oni patrzą na ten grzech. Dlatego musimy prosić o oczyszczenie naszego spojrzenia, abyśmy umieli kochać w prawdzie nas samych, bliźnich i Boga, bo nasza postawa uczuciowa jest różna w zależności od naszego spojrzenia.
List do Kościoła w Pergamonie mówi nam, że Jezus jest wyczulony na prawdę naszego życia. Miłość nie może wchodzić w żadne układy z kłamstwem. Jezus mówi: kto z prawdy jest, słucha mego głosu. Musimy szukać prawdy, aby nasze serca otwierały się na Bożą prawdę. Całym sobą mamy być otwarci na przyjęcie słowa Bożego. Nasze życie nie składa się z odrębnych szufladek. Nie może być tak, że w jednej szufladce jestem człowiekiem wierzącym, w innej sferze życia panują ciemności. Umysł poszukujący prawdy ma współdziałać z naszym umiłowaniem Boga.
Zwycięzca własnych słabości, pokus, przeciwnik nauki nikolaitów i Balaama, otrzyma dary duchowe, które towarzyszą komunii z Chrystusem.– „mannę ukrytą” i „biały kamyk”. W Cesarstwie Rzymskim biały kamyk był bezpłatnym biletem wstępu na igrzyska. Zwycięzcę Pan Jezus oficjalnie zaprasza na gody niebieskie. Nowe imię oznaczało w Starożytności nowy etap w życiu człowieka. Sam Pan Jezus powołując uczniów nadawał im nowe imię. Wierni Bogu z Pergamonu mogą liczyć na zaproszenie do nowej, tylko im obiecanej relacji z Panem. Biały kamyk służył też do głosowania za niewinnością oskarżonego. Jezus obiecuje usprawiedliwienie i uniewinnienie. Biały kamyk symbolizuje więc wejście do Królestwa niebieskiego.
Punkty do medytacji Listu do Kościoła w Pergamonie
Obraz: przedstawić sobie Pana Jezusa nauczającego
Prośba o owoc: o łaskę, aby ten czas medytacji zaowocował w naszym życiu takim przyjęciem słowa Bożego, które może sprawić w nas nawrócenie, przemianę myślenia, mentalności, przywrócić prawość, czystość myśli i praktyki; aby Słowo osądziło nasze myśli, pragnienia serca, słowa, czyny, życie osobiste i wspólnotowe; o taką wiarę w przyjęciu nauki Pana Jezusa, który mówi dziś do nas, aby poruszyło ono głębię naszych dusz i pozwoliło odkryć pragnienia serca Jezusa, nimi się przejąć i żyć według nich.
- „Wiem, gdzie mieszkasz...” (w. 13). Uświadomię sobie, że Pan Jezus dokładnie zna obecną sytuację mojego życia, kontekst wydarzeń historycznych, środowisko pracy, wspólnotę ludzi, sióstr, z którymi żyję, pracuję, modlę się. Zna warunki, sytuację gospodarczą kraju. Wie, w jakim momencie życia – drogi do Niego jestem teraz. Widzi kondycję Zgromadzenia, kraju, zsekularyzowanego świata, w którym panują trendy, prądy wrogie Jego nauce i Tradycji przekazywanej przez Kościół. Rozumie wielorakie problemy zagubionego człowieka, ludzkości. Jezus rozumie mnie jak nikt. Podziękuję Mu za to.
- „Trzymasz się mego imienia”. Codziennie kilkakrotnie „imienia Pana wzywam”. Staram się o wierność modlitwie, ćwiczeniom, pobożnym praktykom, które podejmuję pomimo: trudności rannego wstawania, zmęczenia po pracy, dolegliwości związanych z wiekiem czy chorobą, rozproszeń, oschłości, braku przeżycia bliskości Pana na modlitwie, braku zapału. Spróbuję też zobaczyć moje przyzwyczajenie, rutynę, brak zaangażowania i powierzchowność na modlitwie, bez nawiązania relacji z Jezusem. Przeproszę Go.
- „Trzymają się nauki Balaama”. Był to syn Beora, wróżbita, który według zalecenia Króla Moabu Balaka winien przekląć lud Izraela podczas jego wędrówki z Egiptu do Kanaanu w Moabie. Zamiast tego, przynaglony Bożym Duchem (przez mówiącą oślicę i Anioła), błogosławił Izraela. Balaam jest symbolem zwodziciela, nakłaniającego do kultu bożków, wypaczającego prawowite sumienie. Badajmy siebie: czy nie uprawiamy duchowego bałwochwalstwa, ulegając powabowi pewnych rzeczy, prądom myślowym dalekim od nauki Jezusa, modom, czy nie dostosowujemy się do świata? Za czym idę? Co mnie urzeka, pociąga? Czy Pan Jezus? Czy szukam prawdy? Prośmy, by Duch Święty obudził w nas pragnienie poznania prawdy o nas, by była ona w nas.
- Pytajmy siebie, czym karmimy nasz umysł? Czyjej nauki tak chętnie słuchamy? Komu dajemy codziennie czas, by formował nasz umysł? Czy jest to słowo Boga – żywy Jezus, którego moc obosieczna potrafi ocenić pragnienia i myśli, przenika do samej głębi istoty? Czy mogę powiedzieć, że moje myślenie naprawdę formuje Ewangelia? Czy może ulegam „naukom” lansowanym przez media? Realną tego ilustracją jest ilość czasu spędzonego przed ekranem TV! Kto tak naprawdę formuje moje myślenie? Jakimi obrazami karmię moją wyobraźnię? Czyje słowa przechowuje moja pamięć? Czy jest to Słowo–skarb czy „śmieci” świata? Prośmy, by Pan oczyścił nasz umysł ze złych myśli, poglądów, nadmiaru informacji, lenistwa, ociężałości.
- Co czytam? Czym karmię moją myśl? Jakie miejsce wśród moich lektur zajmuje pobożne czytanie z wiarą słowa Bożego? Jakich mam nauczycieli duchowych? Kto ma wpływ na moje myśli? Jacy ludzie? Których świętych lubię czytać? Jakie ich dzieła są moimi ulubionymi? Podziękuję Bogu za nich i za naukę Bożą – tę zdrową strawę dla duszy jaką przekazali w swoich dziełach, za całe Magisterium Kościoła, nauczanie Papieża, pisma Ojca Założyciela.
- Jak rozeznaję wolę Bożą? Czy poddaję pod osąd moje myślenie? Z kim się konsultuję? Z kim konfrontuję moje sądy? Czy zadaję pytania? Czy korzystam ze stałego kierownictwa? Czy potrafię zakwestionować trafność własnych sądów? Czy potrafię cierpliwie wyczekiwać na światło nauki Bożej? Czy nie przyspieszam, czyniąc zamęt brakiem cierpliwości nawet na modlitwie? Jak wygląda moje słuchanie Boga, Jego nauki na modlitwie? Czy nade wszystko cenię wewnętrzną naukę Ducha Świętego? Jak stwarzam dla Niego przestrzeń? Co ostatnio jest dla mnie Jego nauką? Czy mogę się tym podzielić? Czy moje myślenie nie jest zabarwione emocjami? Jak moja myśl zdobywa wolność od subiektywnych odczuć? Czy myślę o moim myśleniu? Jakie ono jest? Czy mam zdolność zakwestionowania siebie? Czy patrzę na świat, ludzi, problemy oczyma Boga? Czy może na Boga patrzę oczyma świata? Czy jest we mnie myśl Boga, czy spryt świata, jego „roztropność”, przebiegłość, zaradność? Prośmy Pana o dar rozumu, aby Duch Święty oczyścił nasz umysł z tego wszystkiego, co go obciąża, zniewala (ludzkie opinie, poglądy). Prośmy
o łaskę współpracy naszego umysłu i wiary. Prośmy o oczyszczenie naszego umysłu, spojrzenia, serca, wiary, by czystość stała się źródłem błogosławieństwa dla nas samych, Zgromadzenia, Kościoła, ludzkości. - „Zwycięzcy dam manny ukrytej” (w. 17). Zabieganie o prawość naszych myśli to nieustanny trud i walka. Zwyciężamy dopóki walczymy. I to ma bardzo głęboki sens, bo Pan Jezus obiecuje nam mannę ukrytą, życiodajny pokarm duchowy, którym nasyci. „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, co Bóg przygotował tym, którzy Go miłują”. Czy jest we mnie żywa wiara w tę obietnicę Jezusa? Czy spodziewam się uczty w niebie wśród zbawionych, świętych, aniołów? Jak się do niej przygotowuję? Jakiej przyjemności ziemskiej wyrzekłam się na rzecz przyszłej uczty w niebie? Czy napełnia mnie radość wśród trudów życia, gdy myślę o tym, że Bóg dopuści mnie do swego Królestwa?
- „I dam mu biały kamyk, a na kamyku wypisane imię nowe, którego nikt nie zna oprócz tego kto je otrzymuje”. Prośmy, abyśmy poczuły się wezwane, zaproszone, pociągane do nowej, bliższej, pełniejszej relacji z Jezusem. Prośmy, byśmy potrafiły przyjąć Jego miłość i naszym sercem odpowiedziały taką miłością, jakiej On od nas pragnie. Pytajmy się też o owoce naszego apostołowania. Jeśli nie ma owoców, to gdzie jest tego przyczyna: czy zabrakło żywej wiary, czy nie było wystarczającego skierowania ku Bogu?
Z powyższych myśli należy skorzystać zgodnie z zasadą św. Ignacego „o tyle, o ile”, tzn. zatrzymując się nad tym, co porusza, inspiruje, szokuje, niepokoi, pociąga... Nade wszystko otworzyć się na Ducha Świętego, by On się w nas modlił.
List do Kościoła w Tiatyrze (Ap 2, 18–29)
Aniołowi Kościoła w Tiatyrze napisz: To mówi Syn Boży: Ten, który ma oczy jak płomień ognia, a nogi Jego podobne są do drogocennego metalu. Znam twoje czyny, miłość, wiarę, posługę i twoją wytrwałość, i czyny twoje ostatnie liczniejsze od pierwszych, ale mam przeciw tobie to, że pozwalasz działać niewieście Jezabel, która nazywa siebie prorokinią, a naucza i zwodzi moje sługi, by uprawiali rozpustę i spożywali ofiary składane bożkom. Dałem jej czas, by się mogła nawrócić, a ona nie chce się odwrócić od swojej rozpusty. Oto rzucam ją na łoże boleści, a tych, co z nią cudzołożą – w wielkie utrapienie, jeśli od czynów jej się nie odwrócą; i dzieci jej porażę śmiercią. A wszystkie Kościoły poznają, że Ja jestem Ten, co przenika nerki i serca; i dam każdemu z was według waszych czynów. Wam zaś, pozostałym w Tiatyrze, mówię, wszystkim, co tej nauki nie mają, tym, co – jak mówią – nie poznali „głębin szatana”: nie nakładam na was nowego brzemienia, to jednak, co macie, zatrzymajcie, aż przyjdę. A zwycięzcy i temu, co czynów mych strzeże do końca, dam władzę nad poganami, a rózgą żelazną będzie ich pasł: jak naczynie gliniane będą rozbici – jak i Ja to wziąłem od mojego Ojca – i dam mu gwiazdę poranną. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów.
Komentarz
Miasto Tiatyra leży w Azji Mniejszej, zostało założone ok. 300 r. przed Chr. i zamieszkane przez Greków; dzisiaj nosi w Turcji nazwę Akhizar. Miasto było położone w dolinie, posiadało pola uprawne i pastwiska. Dlatego w starożytności znane było z rzemiosła tkackiego, włókienniczego i z handlu. W Tiatyrze były dwie świątynie i dwa bóstwa. Jedno – to Apollo, bóg wojny, męstwa, siły, sprytu, przebiegłości. Te cechy przydawały się kupcom i handlarzom. Druga to świątynia Sybilli (znana z opowiadań o wyroczni Sybilli). Kult Sybilli różnił się od innych kultów tym, że posługę sprawowali tylko kobiety. I na tym tle być może będzie nam łatwiej zrozumieć to, o czym mówi apostoł.
„Aniołowi Kościoła w Tiatyrze napisz”, a więc list jest skierowany jak gdyby do tego, który opiekuje się Kościołem w Tiatyrze i który ma za zadanie przywrócić i naprawić to, co tam wydarzyło się złego. „To mówi Syn Boży: Ten, który ma oczy jak płomień ognia, a nogi Jego podobne są do drogocennego metalu”. W tej aluzji mamy odniesienie do tego, co się działo w Tiatyrze. Na miejscu Boga stawiano bożka; bożka w rozumieniu duchowym. Nie zawsze mamy tego świadomość, że jesteśmy niewolnikami jakiegoś bożka. W świątyni Apollona był potężny posąg, który miał oczy jak płomień ognia, gdyż w miejsce oczu wkładano drogie kamienie, które błyszcząc sprawiały wrażenie żywych. Jego nogi podobne do drogocennego metalu, ponieważ były prawdopodobnie wykonane z miedzi. Autor Apokalipsy w przedziwny sposób odwraca jak gdyby proporcje i mówi: w Tiatyrze czcicie boga, który ma te święcące się oczy oraz miedziane nogi, ale ów bóg, bożek, musi się skonfrontować z Synem Bożym. Otóż to Syn Boży jest wyzwaniem dla tej pogańskiej wiary. Gdybyśmy chcieli zrobić wizerunek Jezusa Chrystusa, to Jemu należałoby włożyć te święcące oczy i dać drogocenne nogi, wykonane ze szlachetnego metalu. Zatem następuje przedziwne przesunięcie akcentów z posągu na Jezusa Chrystusa. Jezus zmartwychwstał, zatem nie Apollona czcijcie, ale Syna Bożego.
„Znam twoje czyny, miłość, wiarę, posługę i twoją wytrwałość, i czyny twoje ostatnie liczniejsze od pierwszych”. Jak w każdym liście, chrześcijanie w Tiatyrze także zostają pochwaleni. Najpierw za miłość, która jest pierwszą z cnót. Ocena na podstawie miłości, nie skuteczności (ile zrobiłaś, zarobiłaś); ocena na podstawie tego, na ile moje życie jest prawdziwe. Miłość sprawia, że stajemy się podatni na zranienia, a ponieważ nie chcemy być wrażliwi, podatni na zranienie, to może nas kusić, by mieć w sobie mniej miłości, mniej cierpieć, być mniej wrażliwym i wtedy zatwardzamy nasze serca. Ale to nie jest chrześcijańskie. Apostoł chwali Kościół za wytrwałość, bo żadna cnota nie może się bez niej ostać. Jeżeli nie ma wytrwałości, jest tylko słomiany ogień i zapał, który szybko opada. Apostoł mówi też: „czyny twoje ostatnie liczniejsze od pierwszych”. Jest to przeciwwaga dla innych Kościołów, którym mówił: byliście dawniej gorliwsi, a teraz mniej. A tu odwrotnie: dawniej byliście mniej gorliwi, a teraz wasze dobre czyny są liczniejsze od pierwszych. Zatem okazuje się, że w środowisku pogańskich handlarzy i rzemieślników wspólnota chrześcijańska umiała zachować i rowijać swoją tożsamość. Bardzo rzadko jest tak, że z pokolenia na pokolenie ludzie stają się lepsi. Zazwyczaj tendencja bywa odwrotna.
Ale nagle pojawiają się zastrzeżenia. Apostoł mówi: „ale mam przeciw tobie to, że pozwalasz działać niewieście Jezabel, która nazywa siebie prorokinią, a naucza i zwodzi moje sługi, by uprawiali rozpustę i spożywali ofiary składane bożkom”. Należy zakładać, że apostoł przemawia do chrześcijan żydowskiego pochodzenia, bo nawiązuje tutaj do 1Krl 16, którą tylko oni mogli dobrze znać. Kim była ta prawdziwa niewiasta Jezabel, bo tutaj mamy do czynienia z imieniem symbolicznym? Jezabel żyła w IX w. przed Chr. i była córką króla Sydończyków, poganina. Wyszła za mąż za króla izraelskiego Achaba, którego odwodziła od wiary w Boga Jedynego. W 1 Krl mamy opis wielu jej występków. W całej tradycji Starego Testamentu niewiasta Jezabel stała się synonimem podłości, grzechu, podstępu, zdrady. Tradycja żydowska dorzuciła do tego jeszcze jedno: mianowicie uprawianie nierządu. I widziano w niej symbol wszystkiego, co najgorsze. Św. Jan pisał, że ma przeciw Tiatyrze to, iż pozwala działać niewieście Jezabel. A więc albo jest jakaś jedna kobieta, ale bardziej prawdopodobne, że jest to grupa kobiet. Można się domyślać, że były to prorokinie i kapłanki związane z Sybillą. Ta świątynia była znana z dawania wyroczni, wróżb, z przepowiadania przyszłości. I pewnie było tak, że chrześcijanie uwierzyli w Jezusa Chrystusa, oddawali Mu cześć i byli gorliwi, ale w trudniejszych przypadkach losowych szli do wyroczni Sybilli. Bóg już nie był więc tym Pierwszym w życiu. Apostoł pisze, że niewiasta Jezabel (ta symbolicznie nazwana grupa kapłanek Sybilli) naucza i zwodzi chrześcijan, by uprawiali rozpustę i spożywali ofiary składane bożkom. Jeżeli chodzi o to uprawianie rozpusty, to mogła to być tzw. prostytucja sakralna. Polegała ona na tym, że w bliskości sanktuariów pogańskich urzędowały kobiety, które na sposób sakralny, uświęcony przez pogańską religię, świadczyły swoje usługi. Być może było tak, że chrześcijanie też z nich korzystali. Albo też chrześcijanie szli do świątyni Sybilli korzystać z wróżby i fakt ten został nazwany nierządem, cudzołóstwem. Chrześcijanie zostają potępieni również za spożywanie ofiar składanych bożkom. Te ofiary prawdopodobnie spożywali na ucztach organizowanych przez pogańskie cechy rzemieślnicze. Zatem „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”. Chrześcijaństwo, choć się rozwijało, było czasami połowiczne i dwuznaczne.
„Dałem jej czas, by się mogła nawrócić, a ona nie chce się odwrócić od swojej rozpusty”. Zatem pewnie było tak, że kapłanki w świątyni Sybilli zetknęły się z Ewangelią czy też z głosicielami słowa Bożego, otrzymały możliwość nawrócenia, ale nie chciały tego uczynić. Jeżeli słabnie wiara, to zostaje zastąpiona przez bożki. „Oto rzucam ją na łoże boleści, a tych, co z nią cudzołożą w wielkie utrapienie, jeśli od czynów jej się nie odwrócą; i dzieci jej porażę śmiercią”. Jest to bardzo mocne, dosadne potępienie. Ale przecież trwa ciągle rywalizacja pomiędzy wiarą w Boga Jedynego a pogańskim sposobem życia. W tej rywalizacji ktoś wygrywa i ktoś musi przegrać. Na razie chrześcijaństwo jest jak gdyby rozdwojone. Ciągle jeszcze chrześcijanie korzystają z rozmaitych usług. Ale apostoł zapowiada, że tak być nie może i tak nie będzie.
„A wszystkie Kościoły poznają, że Ja jestem Ten, co przenika nerki i serca; i dam każdemu z was według waszych czynów”. Nerka jest znakiem tego, co ukryte, a równocześnie bardzo ważne. „Bóg zna nerki” tzn. Bóg zna wszystko, co się dzieje we wnętrzu człowieka. Ale Bóg zna również serce, które jest siedzibą rozumu. Zatem Bóg zna to, co najbardziej tajemne w tobie i co najbardziej grzeszne; Bóg zna sumienia i zamysły, przed Nim nie ma nic ukrytego. Bóg patrzy od wewnątrz na nasze intencje. Patrzy na nasze czyny w powiązaniu z intencjami i ocenia je na podstawie prawdy w nich, na podstawie czystości intencji. To dar wiedzy pozwala dostrzec, gdzie kryją się nasze bożki i jakie są nasze prawdziwe intencje. Dar mądrości jest darem kontemplacji, który nam pozwoli oglądać Boga.
„Wam zaś, pozostałym w Tiatyrze, mówię, wszystkim, co tej nauki nie mają, tym, co – jak mówią – nie poznali „głębin szatana”: nie nakładam na was nowego brzemienia, to jednak, co macie, zatrzymajcie, aż przyjdę”. Chrześcijanie chcieli pokazać się przed apostołem w jak najlepszym świetle, jakby nic złego się wśród nich nie działo; na zewnątrz wszystko piękne, ułożone, poprawne... A nawet chcieli, by wymagał od nich więcej, stawiał wyższą poprzeczkę. Apostoł mówi: nie nakładam na was nowego brzemienia. Bądźcie wierni temu, co znacie, do czasu aż przyjdę. Zachowywanie przykazań, reguły jest zawsze trudne. Jeżeli człowiek podejmuje się zbyt wiele, może zrezygnować ze wszystkiego. Zatem bądźcie ożywieni wiarą, nadzieją, miłością; nie dajcie się opanować rutynie, marazmowi; żyjcie Ewangelią i szukajcie tego, co ożywia ducha.
„A zwycięzcy i temu, co czynów mych strzeże do końca, dam władzę nad poganami, a rózgą żelazną będzie ich pasł: jak naczynie gliniane będą rozbici”. Apostoł cały czas mówi językiem Pisma Świętego. Tutaj cytuje Psalm 2. Chrześcijanie w konfrontacji z poganami mają być naśladowcami Chrystusa i mieć współudział w jego władzy królewskiej. Chociaż siła i przewaga polityczna jest po stronie pogan, to przewaga moralna jest po stronie chrześcijan. „Jak i Ja to wziąłem od mojego Ojca – i dam mu (Kościołowi) gwiazdę poranną”. Gwiazda poranna jest symbolem nadziei, radości, nowego dnia, życia wiecznego. Zatem, jeżeli chcecie ustrzec swoją nadzieję, otrzymać życie wieczne musicie iść drogą, którą wam wskazuje Pan. Bo tylko wtedy możecie zobaczyć gwiazdę zaranną, symbol życia danego przez Chrystusa. „Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów”.
Punkty do medytacji Listu do Kościoła w Tiatyrze
Obraz: przedstawić sobie Pana Jezusa Syna Bożego zapatrzonego we mnie; pełne miłości spojrzenie przenikające do głębi duszy.
Prośba o owoc: o łaskę wykrycia naszych duchowych bożków – rzeczy pięknych, nieewangelicznych; o łaskę wielkiej przenikliwości w badaniu własnych intencji podejmowanych dzieł; o łaskę wzrostu w motywacjach nadprzyrodzonych i oczyszczenie z intencji tylko ludzkich,
- „Ten, który ma oczy jak płomień ognia, a nogi Jego podobne do drogocennego metalu” (w.18b). Uświadomię sobie, że Jezus patrzy na mnie z wielką miłością i z ogromną przenikliwością. Swym spojrzeniem ogarnia całą mnie. Widzi to, co jest zewnętrzne, ciało, ale też wnika w mą duszę i zna ją do głębi. Jezus jest wytrwały w szukaniu mnie. Codziennie ściga mnie swą miłością. Towarzyszy mi tysiącem kroków, szuka, jest tak blisko w szarej codzienności. Jest wytrwały. Czy to zauważam? Zwiastuje mi i dziś, tak jak wczoraj radosną nowinę o zbawieniu. „O jak są cenne nogi zwiastuna dobrej Nowiny”. Podziękuję Mu za to, że jest tak wierny w miłowaniu mnie.
- „Znam twoje czyny, miłość, wiarę, posługę i twoją wytrwałość...” (w.19 a). Pan dostrzega moje staranie, wysiłki w pracy wewnętrznej, duchowej i w służbie podejmowanej dla Niego każdego dnia w bliźnich. Uświadomię sobie konkretne owoce moich posług zewnętrznych. Dobro, które jest wymierne i dostrzegalne nie tylko przeze mnie, ale i przez innych i wysoko ocenione. Czy potrafię być wdzięczna za to spełniane dobro? Za które z ostatnich udanych inicjatyw chcę podziękować szczególnie Bogu Ojcu i Duchowi Świętemu? Jakie dobro złożę wraz z Jezusem Ojcu w czasie Najświętszej Ofiary?
- „...czyny Twoje ostatnie liczniejsze od pierwszych...” (w.19b). Pozornie może cieszyć, że coś robię dla wspólnoty, w której żyję, jestem zaangażowana w pracy i wykazuję przy tym niezwykłą skuteczność w działaniu, na tle przeciętności, bierności, ociągania się i marazmu innych. Skuteczność w działaniu – owe czyny liczniejsze od pierwszych nie zawsze oddają prawdę o rzeczywistej wartości dzieł. Czy nie ulegam herezji czynu – pracoholizmowi? Czy nie robię czegoś wbrew sobie, przykazaniom, rozsądkowi, dla pochwały, dowartościowania siebie? Ile jest w tym miłości do Boga i do bliźnich? Czy w działalności zewnętrznej nie idę w pracoholizm, który niszczy moją duchowość – nie wchodzę w głębszą relację z Jezusem i dotykam innych we wspólnocie przez zaniedbanie w budowaniu więzi? Czy praca mnie formuje, uświęca? Czy dobro, które czynię buduje innych, mobilizuje, pociąga do świętości?
- Czy to, co robię zawsze podejmuję: „Ad majorem Dei gloriam” (na większą chwałę Boga) – zgodnie z myślą św. Ignacego, która też przyświecała O. Założycielowi – Słudze Bożemu Bp Wojciechowi Owczarkowi? „Ludzie w świecie dla sławy, dla zdobycia majątku, nawet pewnej sumy przyjemności zmysłów nie boją się trudów, wysiłków, a i śmierci odważnie patrzą w oczy. Dla Chrystusa warto więcej ponieść. On z tobą będzie pracował, walczył, pomagać ci będzie. «Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia, w Jezusie Chrystusie»”(Ojcowskie Rady, s. 16). Czy nie ma we mnie przesadnego, chorego lęku przed wysiłkiem, ofiarą? Czy nie przeraża mnie, że dziś Pan oczekuje ode mnie więcej niż wczoraj? Czy jest we mnie zgoda na ofiarę z siebie dla Jezusa? Czy nie uciekam od ofiary i nie zdobywam się nawet, by wejść na próg, a potem go przekroczyć z nadzieją na nagrodę w niebie? W co uciekam przed ofiarą?
- Miłość oczywiście domaga się ucieleśnienia się w konkretnej pracy, która ma być skuteczna, ale nie jest czymś pierwszym. Pytajmy siebie: Czy nie ulegamy spojrzeniu świata, który ocenia nakłady, wysiłki skutecznością? Czy nie patrzę tylko na efekty, sukcesy? Czy nie ma we mnie myślenia świata, który małymi nakładami chce osiągnąć wiele? Jakie uczucia, opinie, osądy rodzą we mnie sukcesy moje i innych? Jak patrzę i przeżywam niepowodzenie, pozorne klęski? A Jezus nie nagradza za sukces, ale za zmaganie i wysiłek. On nie patrzy na nasze wyniki, ale patrzy od wewnątrz na nasze intencje, wewnętrzne motywacje naszych działań. Chciejmy uczciwie odpowiedzieć: Dlaczego robię to czy coś innego? Co jest tego powodem? Tym, co stanowi o wartości moralnej czynów jest intencja. Pytajmy siebie: Czy robię to, co robię, bo Jezus teraz ode mnie tego oczekuje? Czy podejmuję konkretne sprawy, bo Jezus czeka? Czy moją intencją dotykam Boga? Czy może są inne powody ukryte przede mną samą, dla których podejmuję jeszcze liczniejsze czyny? Czy nie przyświeca mi niezdrowa rywalizacja? Czy tego chce ode mnie Jezus? Czy to rozeznaję na modlitwie?
- „...pozwalasz działać niewieście Jezabel...” (w. 20a). Jezabel – królowa fenicka, małżonka króla Izraela Achaba, nieprzyjaźnie usposobiona do proroka Eliasza. Przyczyniła się do zepsucia narodu żydowskiego. Jest ona symbolem religijności mętnej i zanieczyszczonej zabobonem, stale obecnej w historii ludzkości. Prośmy, abyśmy umiały odkryć, rozszyfrować bożki duchowe i rzeczy sformalizowane, niezgodne z pragnieniem Jezusa.
- „...naucza i zwodzi moje sługi, by uprawiali rozpustę...” (w. 20b). Jezus stawia mi zarzut duchowego cudzołóstwa: na miejscu Boga postawione bożki duchowe. Prośmy, byśmy dostrzegły te sytuacje w naszym życiu, kiedy Jezus nie jest już na pierwszym miejscu, ale dzieła, prace. On chce nie tyle naszych dzieł, akcji, co nas, naszej miłości. Czy mam tego świadomość?
- „Dałem jej czas, by się mogła nawrócić, ona nie chce...” (w. 21). Każdy czas jest dobry do nawrócenia się. Każdego dnia mamy szansę powrotów do Boga. Jak wykorzystuję dany mi czas na nawrócenie, wzrost? Jak dysponuję talentem czasu? Czy nie odkładam nawrócenia? Jak przeżywam spotkanie z Jezusem w sakramencie pojednania? Czy tylko wyznaję grzechy, ale się nie nawracam? Czy jest we mnie pragnienie radykalizmu? Prośmy dla siebie o pragnienie ustawicznej metanoi. Prośmy też za najsłabsze, żywe ogniwa Zgromadzenia, sługi Kościoła, będące pod wpływem zgubnych miraży, o łaskę nawrócenia, przemiany.
- „Oto rzucam ją na łoże boleści...” (w. 22). Czy czuję ciężar tych słów Jezusa? Czy są one dla mnie wyrzutem i ostrzeżeniem Jezusa? Jak oceniam i patrzę na sytuację naszego Zgromadzenia – jego troski, kłopoty, niedomagania, utrapienie, braki personalne, kryzysy poszczególnych osób? Czy widzę w tym własną niewierność, brak radykalizmu w życiu i związek z małością konkretnych owoców apostolskich, np. brakiem powołań? Czy czuję, że Jezus osobiście karci mnie, moją wspólnotę, Zgromadzenie, za to, co Mu się nie podoba? Czego oczekuje? Jakich konkretnych postanowień?
- „...nie nakładam na was nowego brzemienia, to jednak, co macie, zatrzymajcie...” (w. 24b). Jezus nie wymaga ode mnie mnożenia modlitw, dzieł zewnętrznych. Wytyczony jest dla nas jasno charyzmat drogi zawarty w regulaminie dnia, przepisach Konstytucji i Dyrektorium. Jak go wypełniam? Jak ta wierność wygląda w mojej wspólnocie?
- „...dam każdemu z was według waszych czynów” (w. 23b). Pan odda mi za moją wierność i niewierność w spełnianiu Jego świętej woli. Co ta prawda wnosi w moją konkretną rzeczywistość? Pan osądzi mnie. Czy żyję tym wydarzeniem już dziś, nie, aby się bać, ale czy to mnie mobilizuje i motywuje? Czy jest we mnie bojaźń Pańska?
- „...dam władzę...” (w. 26b). Zjednoczenie z Panem wiąże się z udziałem w Jego władzy mesjańskiej. Jezus absolutny Pan pokonał śmierć, grzech, szatana. Jest władcą, pasterzem, rządzi za pomocą rózgi żelaznej, z surowością rozbija wszelkie bunty, jak gdyby były kruchymi naczyniami z gliny. Tą władzą dzieli się z wiernymi. Czy i mnie dotyczy udział w Jego chwale mesjańskiej i paschalnej?
- „...dam mu gwiazdę...” Wierni zwycięscy stają się jaśniejący jak Chrystus – Gwiazda świecąca poranna, otoczony blaskiem światła wiecznego i nieśmiertelnej chwały. Podziękuję Jezusowi za tę perspektywę.
List do Kościoła w Sardes (Ap 3, 1–6)
Aniołowi Kościoła w Sardes napisz: To mówi Ten, co ma Siedem Duchów Boga i siedem gwiazd: Znam twoje czyny: masz imię, [które mówi], że żyjesz, a jesteś umarły. Stań się czujnym i umocnij resztę, która miała umrzeć, bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga. Pamiętaj więc, jak wziąłeś i usłyszałeś, strzeż tego i nawróć się! Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę jak złodziej, i nie poznasz, o której godzinie przyjdę do ciebie. Lecz w Sardes masz kilka osób, co swoich szat nie splamiły; będą chodzić ze Mną w bieli, bo są godni. Tak szaty białe przywdzieje zwycięzca, i z księgi życia imienia jego nie wymażę. I wyznam imię jego przed moim Ojcem i Jego aniołami. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów.
Komentarz
Sardes leżało w Azji Mniejszej, ok. 100 km na wschód od Morza Śródziemnego, w krainie bardzo zielonej i żyznej. Obok rolnictwa, rozwinięty był przemysł włókienniczy. Sardes było znane w starożytności przedchrześcijańskiej, gdyż w VI w. było ono siedzibą króla Lidyjczyków – Krezusa. Rządził on w latach 560–547 przed Chr. i słynął z przeogromnego bogactwa. Wtedy też w okresie wygnania babilońskiego, trafili do Sardes pierwsi Żydzi. Na przełomie III i II w. przed Chr., kolonia żydowska w Sardes była tak znacząca, że sława o niej rozchodziła się po całej Azji Mniejszej, podobnie i w czasach rzymskich. W I w. przed Chr. mieli już w Sardes własny zarząd, pieniądze, administrację.
Ok. r. 96, za czasów cesarza Domicjana, kiedy apostoł Jan pisze swój list, w Sardes była bardzo mała grupa chrześcijan. Mieli bardzo duże trudności z wyznawaniem swej wiary. Z jednej strony byli tam bogaci poganie, którzy mieli świątynie Artemidy, Chybele, Demetry i Persefony. Z nazw wynika, że były to bóstwa żeńskie. Dochodziło tam do rozmaitych nadużyć, także na tle seksualnym. Sardes było miastem o dwuznacznej reputacji. Druga grupa to Żydzi ze swoją bardzo bogatą synagogą, którzy byli w bardzo dobrych kontaktach z poganami, wręcz przystosowani do życia w pogańskim świecie. I chociaż utrzymywali ścisłe kontakty z Jerozolimą, to pozwalali sobie na życie dość dalekie od ortodoksji.
Kościół w Sardes został przez Apostoła Jana potraktowany z największą powściągliwością. Chrześcijaństwo przyjmowało się tam z trudem. Ludzie byli bardzo bogaci, ideał wyrzeczenia tam nie trafiał, mówienie o wierze w Jezusa Chrystusa nie było zbyt pociągające. W dodatku zażyłość Żydów i pogan powodowała, że był to teren wyjątkowo trudny do rozprzestrzeniania się Ewangelii. Apostołowie nie udawali się do Sardes, czekały ich bowiem tam prześladowania.
„Aniołowi Kościoła w Sardes napisz. To mówi Ten, co ma Siedem Duchów Boga i siedem gwiazd”. Cyfra symboliczna siedem oznacza pełnię, doskonałość. Zatem apostoł w ten zawoalowany sposób, bo był to czas prześladowań, chce przypomnieć, że to, co mówi nie pochodzi od niego, ale jest przejawem mądrości Bożej. W tym jest siedem darów Ducha – Kościół w Sardes ma pytać o radę Ducha Świętego – i siedem gwiazd jako symbol natury, stworzenia; symbol tej mądrości, którą Bóg wlał w dzieło stworzenia.
„Znam twoje czyny: masz imię, [które mówi], że żyjesz, a jesteś umarły”. Jest to prawdopodobnie nawiązanie do tego, że wszyscy mieszkańcy Sardes wciąż żyli swą bardzo bogatą przeszłością, chełpili się tym, twierdzili, że żyją pełnią życia. Niczego im nie brakowało. I pomiędzy nimi byli chrześcijanie. Kościół w Sardes pozornie jest Kościołem żywym, tzn. dokonywał różnych dzieł, ale ta wspólnota umarła dla Boga, bo nie było w niej już miłości. Aby miłość była doskonała, pełna, musi współdziałać z Panem w wymiarze pracy, działalności, aktywności.
„Stań się czujnym i umocnij resztę, która miała umrzeć, bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga”. Co to znaczy „stać się czujnym”? Sardes przez kilkaset lat nigdy nikt nie oblegał, nie najeżdżał, nie rujnował. Ale dwa razy zostało to miasto splądrowane. Po tych incydentach wzmocniono ochronę miasta i panowała tam atmosfera wiecznej czujności. W nawiązaniu do tego apostoł mówi: „Stań się czujnym i umocnij resztę, która miała umrzeć” – zatroszcz się o siebie, o własne wnętrze i dawanie świadectwa Ewangelii; stań się znakiem dla pozostałych (pogan, Żydów). „Bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga”. Apostoł mówi te słowa z bólem. Chrześcijanie w Sardes należą do tych nielicznych Kościołów w Apokalipsie, które zostały upomniane przez apostoła. W tym bogatym mieście również chrześcijanie byli bogaci. W związku z tym praktykowanie wiary chrześcijańskiej przychodziło im strasznie trudno, brali jakoś udział w ogólnej atmosferze pewnego luzu: ekonomicznego, moralnego, duchowego, w której poruszali się i poganie, i Żydzi.
„Pamiętaj więc, jak wziąłeś i usłyszałeś, strzeż tego i nawróć się!” Jan prosi, aby przypomnieli sobie początki swojej wiary: „Przypomnijcie sobie, jak was uczono”. Nie wiemy skąd wzięło się chrześcijaństwo w Sardes, ale mają wrócić do korzeni, mają się zastanowić nad swoją tożsamością, mają się nawrócić. Jest zaledwie rok 96; od śmierci Jezusa upłynęło około 60 lat, a już pojawiają się bardzo silne wezwania do nawrócenia. Zatem w każdym pokoleniu chrześcijańskim te wezwania się pojawiają, bo bez przerwy istnieje pokusa upodobnienia się do otoczenia.
„Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę jak złodziej, i nie poznasz, o której godzinie przyjdę do ciebie”. Nawiązując do słów Jezusa, św. Jan nawiązuje jednocześnie do historii Sardes. Troska o dobro duchowe jest tak samo ważna, jak troska o dobra materialne. Nie wolno odkładać nawrócenia. Każda godzina może być ostatnim darem łaski. Jest to wezwanie na dziś, na teraz.
„Lecz w Sardes masz kilka osób, co swoich szat nie splamiły, będą chodzić ze Mną w bieli, bo są godni”. Zatem pośród chrześcijan w Sardes byli tacy, którzy zachowali godność. Było ich kilku, Sardes liczyło wtedy około 15–20 tys. ludzi. Chociaż małe dobro na pozór jest mało widoczne, to jednak stanowi przykład, który pociąga i daje do zastanowienia. Jeden dobry człowiek może stanowić wyrzut sumienia dla setek i dla tysięcy i może stanowić również zachętę do naśladowania.
„Tak szaty białe przywdzieje zwycięzca, i z księgi życia imienia jego nie wymaże”. Jest to nawiązanie do przejścia do Boga. W Apokalipsie mówi się o tych, którzy stoją przed Bogiem i przed tronem Baranka w białych szatach – symbolu niewinności. Ci, którzy są wierni Panu Bogu, są zapisani w księdze życia. W starożytności w miastach greckich i rzymskich istniał zwyczaj sporządzania częstego spisu obywateli. Przy przyjeździe do innego miasta obywatel taki był traktowany jako gość i ktoś znaczący. Jeżeli popadł w tarapaty, to pozostali obywatele musieli mu pomóc, wspomóc w chorobie itd. Zatem księga ta była jak księga życia. Ale była też i inna księga. Jeżeli ktoś żył w sposób niegodny, to zapisywano go do księgi wyrzutków. Takiego wypędzano z miasta i nigdy nie było mu wolno do tego miasta wrócić. Pozostawiony sam sobie był narażony na rozliczne niebezpieczeństwa i nie mógł otrzymać jakiejkolwiek pomocy ze strony swoich ziomków.
„I wyznam imię jego przed moim Ojcem i Jego aniołami” – jest to nawiązanie do słów z Ewangelii: „Każdy kto się przyzna do Mnie teraz przed ludźmi, to Ja przyznam się do niego przed moim Ojcem, który jest w niebie”. Apostoł zachęca, by ta mała grupka była wytrwała, wtedy zostanie wpisana do Bożej księgi życia.
Ten list, jakże krótki i prosty, jest pod wieloma względami niesłychanie aktualny. „Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów”. Najwyraźniej słowa listu św. Jana pomogły przetrwać chrześcijanom i odniosły skutek, bo w II w. była tam już dość prężna wspólnota chrześcijańska, choć bardzo mocno prześladowana przez pogan i Żydów. Sardes było dwukrotnie najeżdżane przez Persów i Turków i od XI w. stało się ruiną; dziś nie ma po nim śladów.
Propozycje punktów do medytacji Listu do Kościoła w Sardes
Obraz: Wyobrażę sobie Jezusa, który jest Królem chwały, władcą nieba i ziemi, Panem mojej duszy, stanę przed Nim z miłością i pokorą.
Prośba o łaskę: o czujność i pokorę; o głębokie przeżycie tej medytacji, aby Pan nawiedził mnie łaską potrzebną do nawrócenia; o dar ukochania Boga całym sercem i przebywania z Nim w wieczności.
- „Ten, co ma Siedem Duchów Boga i siedem gwiazd” – Chrystus ma władzę nad aniołami, którzy teraz spełniają Jego wolę, a w przyszłości będą wykonawcami Jego sądu. Siedem gwiazd nawiązuje do siedmiu planet i do siedmiu dni tygodnia. Pan Jezus ma władzę nad czasem, w Jego ręku jest przyszłość. Jakie uczucia pojawiają się we mnie, kiedy o tym myślę: radość, że mój Pan jest tak wielki i wspaniały, poczucie bezpieczeństwa, czy lęk, zagrożenie? Czy Jezus jest Panem także „mojego świata” i „mojego czasu”?
- „Znam twoje czyny” – uświadomię sobie, że Bóg mnie zna nieskończenie więcej niż ja sama siebie, że Bóg prześwietla, przenika moją duszę, zamysły, słowa, czyny (por. Ps 139). Zna moje dobre pragnienia, ale i niewierności, brak odpowiedzi na Jego wezwania, na Jego wolę.
- Wyobrażę sobie, że Jezus patrzy mi w oczy i mówi te słowa, które wypowiedział do chrześcijan w Sardes: „Masz imię, [które mówi], że żyjesz, a jesteś umarły”. Nazwa "Sardes" w źródłosłowie zawiera pojęcie życia. Chrześcijanie w Sardes są jednak umarli na duchu, a więc pozostają w stanie grzechu (por. Jk 5,24; Ef 2,1.5). Jaka jest we mnie świadomość stanu mojej duszy? Czy myślę o tym, czy w ogóle się nad tym zastanawiam, co reprezentuję sobą w oczach Boga? Dla chrześcijan tym, co ożywia jest miłość. Nie są ważne dzieła, nie same dokonania, ale miłość, jaką one w sobie mają. Kiedy maleje w nas wiara, bardzo często usprawiedliwiamy się za pomocą naszych dzieł. Dzieła pełnione bez miłości nie interesują Boga. Dzieła są mile Bogu w tej mierze, w jakiej ucieleśniają miłość i pozwalają się miłości posuwać coraz dalej. Zapytam o moją aktywność, działanie? Czy jest zgodna z wolą Ojca? Czy pragnę dojrzewać, wzrastać, czy podejmuję te kroki, które – choć trudne – są drogą do wypełnienia tego, do czego mnie Pan Bóg wzywa? Czy podejmuję trud nawrócenia? Jakie moje czyny nie mają w sobie miłości? A jeśli nie mają miłości, to czym są powodowane? Odpowiem szczerze Jezusowi, który jest Prawdą.
- „Stań się czujny” – Chrystus wzywa po wielokroć do czujności, by nie ogarnęła nas noc grzechu, by nie popaść w grzech, wzywa do troski o własne wnętrze. Co jest dla mnie powodem najczęstszych upadków? Poproszę gorąco Jezusa o łaskę czujności serca i wrażliwości na Jego wezwania, o moc nawrócenia. Poproszę Anioła Stróża, aby mnie strzegł i prowadził.
- „...nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga”, tzn. „dopełnionymi” wobec Boga. Czyny pełnowartościowe są przesycone Bożą miłością, a tej nie ma u „umarłych na duchu”, choć na zewnątrz wydaje się wszystko w porządku. Podziękuję Panu za dar życia, za szansę życia, która daje mi również szansę nawrócenia i trwania przy Bogu.
- „Pamiętaj więc jak wziąłeś i usłyszałeś, strzeż tego i nawróć się!” Pamięć otrzymanych darów i godności powinna być najlepszą motywacją do nawrócenia (2 P 1, 12–15). Powróć do pierwszej miłości, do swojej tożsamości, do swojego obrazu – czy jesteś podobna do Ojca w niebie? Z łaski, niezasłużenie otrzymałaś życie, niewinność, czystość. Strzeż tego. Pamięć jest wielkim darem Boga. Czy moje serce jest pełne wdzięczności, wdzięcznej pamięci o Jego łasce, miłosierdziu, prowadzeniu? Co przechowuję w swojej pamięci? Co najczęściej mi się narzuca, gdy wchodzę w przeszłość? Jak staram się oczyszczać pamięć?
- „Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę jak złodziej”. Pan Jezus wzywał do nawrócenia takimi słowami: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie” (Mt 24,42). Tutaj jest realna groźba spełnienia tej zapowiedzi w paruzji, czyli powtórnym przyjściu Chrystusa, albo w chwili śmierci, z którą jest związany sąd. Czuwać to znaczy nie dopuścić, by zaskoczyło niebezpieczeństwo grzechu. Przyjście „jak złodziej”, czyli niespodziewanie, Chrystusa z aniołami, wykonawcami Jego sądu, utrwali sytuację grzechu, z której nie będzie już wyjścia. Do Kościoła w Sardes wkradł się luz, nieuporządkowanie. Słowo Boże z naciskiem akcentuje konieczność nawrócenia, którego nie można dłużej odkładać. Wzywa teraz – to godzina łaski. Poproszę Jezusa o łaskę dostrzeżenia własnego nieuporządkowania. Czy chcę się z tego „nieporządku” nawrócić? Co powinnam zrobić?
- Kościół w Sardes ma żyć darem rady. Dar rady jest ściśle związany z wiarą – to Boże światło, które pomaga rozpoznać w naszym życiu drobne znaki od Boga, ścieżki, które pozwalają nam bardziej kochać. Dar ten pozwala dobrze rozeznać, co jest zgodne z Bożym upodobaniem. Człowiek roztropny umie zaangażować się w odpowiedniej chwili. Sztuką jest działanie podporządkować miłości, by było służebne wobec miłości. Dar rady pozwala podjąć wszelkiego rodzaju naszą odpowiedzialność przed Bogiem, pozwala nie oceniać na podstawie opinii. Ten dar realizuje Boską łagodność, bo stawia nas ponad ludzkimi opiniami, bo nie mamy prawa przystosowywać się do wszystkiego. Karykaturą Boskiej roztropności jest też chytrość, roztropność faryzejska, pokrętna, kombinatorska. Czy Duch Święty jest moim stałym rozmówcą, czy pytam Go o radę?
- „...masz kilka osób, co swoich szat nie splamiły…” Szata w Biblii jest symbolem moralnego stanu duszy (zob. Iz 61,10; Mt 22,11–12). „Biel” w Apokalipsie jest symbolem tryumfu niebian – odziani w białe szaty są mieszkańcy nieba, co może odnosić się do ciał uwielbionych (2 Kor 5,4). Jezus nie uogólnia w karceniu, jest sprawiedliwym sędzią, dostrzega ziarna dobra w Sardes. Czy jestem skora do zauważania dobra i mówienia
o nim, wydobywania go spod warstwy zła, czy wierzę w zwycięstwo dobra? Czy widzę sens dobra, zmagań o dobro? Powierzę Jezusowi dobro w sobie, w moim otoczeniu. W kim nie dostrzegam dobra i nie chcę go widzieć, dlaczego? Podziękuję Bogu za dobro, za świadków wiary, za świętych – wzory życia Bogiem i dla Niego. - „...będą chodzić ze Mną w bieli, bo są godni”. Tak, szaty białe przywdzieje zwycięzca. W poczet mieszkańców nieba będzie wprowadzony zwycięzca, czyli ten, kto włoży wysiłek w walkę o życie bez grzechu. Jezus obiecuje niebo garstce chrześcijan z Sardes, którzy nie żyją w niewoli grzechu. Jak na co dzień wygląda moja wiara w przebywanie z Bogiem w wieczności? Czy do tego powracam, czy wiara ta motywuje mnie do podejmowania stałej pracy nad sobą?
- „... z księgi życia imienia jego nie wymażę”. W ST pojawia się idea, że Izraelici są zapisani w Księdze życia i mogą zostać z niej wymazane imiona z powodu grzechów: “Przebacz jednak im ten grzech! A jeśli nie, to wymaż mię natychmiast z Twej księgi, którą napisałeś”. Pan powiedział do Mojżesza: „Tylko tego, który zgrzeszył przeciw Mnie, wymażę z mojej księgi” (Wj 32, 32–33). Podobnie w Ps 69, 28–29: „Do winy ich dodaj winę, niech nie dostąpią u Ciebie usprawiedliwienia. Niech zostaną wymazani z księgi żyjących i niech nie będą zapisani z prawymi!” W niej zapisani są ci, którzy odpowiedzieli Bogu na wezwanie do życia Jego łaską.
- „I wyznam imię jego przed moim Ojcem i Jego aniołami”. Chrystus mówił o tym: „Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 32–33). Na sądzie ostatecznym Jezus będzie ich rzecznikiem przed Ojcem i aniołami, wykonawcami sądu Bożego. Poproszę Swojego Anioła, aby mnie doprowadził do Boga i towarzyszył mi przez całą wieczność. Podziękuję Panu za łaskę tej medytacji, z pokorą powierzę Mu siebie na „teraz” i na całą wieczność.
List do Kościoła w Filadelfii (Ap 3, 7–13)
Aniołowi Kościoła w Filadelfii napisz: To mówi Święty, Prawdomówny, Ten, co ma klucz Dawida, Ten, co otwiera, a nikt nie zamknie, i Ten, co zamyka, a nikt nie otwiera. Znam twoje czyny. Oto postawiłem jako dar przed tobą drzwi otwarte, których nikt nie może zamknąć, bo ty chociaż moc masz znikomą, zachowałeś moje słowo i nie zaparłeś się mego imienia. Oto Ja ci daję [ludzi] z synagogi szatana, spośród tych, którzy mówią o sobie, że są Żydami – a nie są nimi, lecz kłamią. Oto sprawię, iż przyjdą i padną na twarz przed twymi stopami, a poznają, że Ja cię umiłowałem. Skoro zachowałeś nakaz mojej wytrwałości i Ja cię zachowam od próby, która ma nadejść na cały obszar zamieszkany, by wypróbować mieszkańców ziemi. Przyjdę niebawem: Trzymaj, co masz, by nikt twego wieńca nie zabrał! Zwycięzcę uczynię filarem w świątyni Boga mojego i już nie wyjdzie na zewnątrz. I na nim imię Boga mojego napiszę i imię miasta Boga mojego, Nowego Jeruzalem, co z nieba zstępuje od mego Boga, i moje nowe imię. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów.
Komentarz
Filadelfia (dzisiejsze Alasehir) – miasto leżące w terenie górzystym, w żyznej dolinie Azji Mniejszej. W starożytności było tam rozwinięte rolnictwo, a szczególnie urodzajne winnice, rozwijał się przemysł skórzany i tekstylny. Zostało założone w połowie II w. przez króla Pergamonu, który nazwał je ku czci swego brata – Filadelfią, co znaczy „braterska miłość”. Rozwijało się bardzo prężnie, leżało bowiem na ważnym szlaku handlowym łączącym Wschód z Zachodem. Miasto to jednak było zagrożone częstym trzęsieniem ziemi, jego mieszkańcy żyli w poczuciu zagrożenia, przejściowości i lęku. Poczucie przejściowości sprawiało także to, że miasto to za życia jednego pokolenia miało aż trzy nazwy (Filadelfia, Neocezarea i Flavia). W starożytnej Filadelfii mieszkali Grecy, trochę Syryjczyków oraz Żydzi. Apostoł Jan kieruje tekst do chrześcijan, którymi byli nawróceni Żydzi. Trwał tam konflikt pomiędzy Żydami–chrześcijanami, a tymi, którzy nie uwierzyli w Jezusa. List jest trudny, pełen symboli.
„To mówi Święty, Prawdomówny”, czyli Chrystus – są to słowa prawdy, a nie fałszu. „Ten, co ma klucz Dawida” – Apostoł pisze przede wszystkim do ludzi żydowskiego pochodzenia, dla których to określenie jest zrozumiałe. „Ten, co otwiera, a nikt nie zamknie, i Ten, co zamyka, a nikt nie otwiera”. Św. Jan nawiązuje tu jednocześnie do Księgi Izajasza, gdzie jest zapowiedź Mesjasza w rozdz. 22: Mesjasz, który będzie otwierał to, co zamknięte, zamykał to co zostało otwarte. Jest to aluzja do Jego władzy i mocy przebaczania grzechów. To Chrystus ma władzę kluczy, decyduje o teraźniejszości i przyszłości. To w Nim mamy przystęp do Boga.
„Znam twoje czyny. Oto postawiłem jako dar przed tobą drzwi otwarte, których nikt nie może zamknąć, bo ty chociaż moc masz znikomą, zachowałeś moje słowo i nie zaparłeś się mego imienia”. Dowiadujemy się, że chrześcijan w Filadelfii było bardzo mało – „moc masz znikomą”. Ale mimo to okazali się wierni Chrystusowi. Dlatego św. Jan mówi, że zostawia im dar otwartych drzwi – możliwość podejmowania decyzji, jakie dyktuje im sumienie. Mogą korzystać z daru wolności, dlatego że tę wolność już odpowiedzialnie kształtowali. Wspólnoty chrześcijańskie w odległej starożytności były najsilniejsze nie tam, gdzie chrześcijan było najwięcej, ale tam, gdzie było ich najmniej. O wartości chrześcijańskiego życia decyduje moralność. Cała trudność i dojrzałość chrześcijańska polega na tym, żeby człowiek sam dokonywał trudnych wyborów. Mając trwały fundament, którym jest Chrystus, ma sam decydować o swoim życiu. Taka jest cena i dar wolności, która wymaga odpowiedzialności.
„...chociaż moc masz znikomą, zachowałeś moje słowo i nie zaparłeś się mego imienia” – to był największy sukces chrześcijan w Filadelfii. Było ich mało, mogli robić tak, jak uważali, ale pozostali we wszystkim wierni Chrystusowi. Nie zaparli się Jego imienia.
„Oto Ja ci daję [ludzi] z synagogi szatana, spośród tych, którzy mówią o sobie, że są Żydami – a nie są nimi, lecz kłamią. Oto sprawię, iż przyjdą i padną na twarz przed twymi stopami, a poznają, że Ja cię umiłowałem”. Są to bardzo mocne słowa. Apostoł Jan czyni tu aluzję do konfliktów między chrześcijanami żydowskiego pochodzenia a tymi, „którzy mówią o sobie, że są Żydami, ale w gruncie rzeczy są synagogą szatana. Jest to wyrażenie bardzo dosadne, ale nie ulega wątpliwości, że w pierwszym wieku między chrześcijanami a Żydami spory były bardzo silne i że w tamtym okresie prym wiedli Żydzi. To oni donosili na chrześcijan do władz pogańskich, oni wszczynali prześladowania chrześcijan. To słownictwo jest wynikiem ówczesnych bardzo silnych konfliktów. Dopiero od IV wieku role się odwróciły, ponieważ chrześcijaństwo stało się oficjalną religią Imperium Rzymskiego, Żydzi mieli coraz mniej do powiedzenia.
„Skoro zachowałeś nakaz mojej wytrwałości i Ja cię zachowam od próby, która ma nadejść na cały obszar zamieszkany, by wypróbować mieszkańców ziemi”. Próba, o której mowa to katastrofa związana z wycięciem winnic. Wtedy wielu ludzi przeniosło się w inne miejsca. Jednak chrześcijanie w Filadelfii pozostali, wzmocnili się, budowali kościoły. Filadelfia stała się miastem typowo chrześcijańskim. W czasie tej klęski, kiedy ludzie tracili środki do życia i nie potrafili znaleźć innych źródeł utrzymania, chrześcijanie potrafili się odnaleźć.
„Przyjdę niebawem: Trzymaj, co masz, by nikt twego wieńca nie zabrał! Zwycięzcę uczynię filarem w świątyni Boga mojego i już nie wyjdzie na zewnątrz. I na nim imię Boga mojego napiszę i imię miasta Boga mojego, Nowego Jeruzalem, co z nieba zstępuje od mego Boga, i moje nowe imię. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów”. Jest tu nawiązanie do Jerozolimy, do Nowego Jeruzalem. Jerozolima leżała
w gruzach, więc Apostoł powiada: Jerozolima jest wszędzie. Tam, gdzie są wierzący w Boga jedynego, tam jest Miasto Święte. Zatem wam przysługuje również przywilej tego zwycięstwa, wierność zostanie zawsze wynagrodzona. Wierność nie zależy od siły, lecz od wiary pojedynczego człowieka i to przesądza o wierności całej wspólnoty. Mieszkańcy Filadelfii w niczym nie zostali upomniani. Ta wspólnota była tak mała, że starała się żyć jak najlepiej. Zatem sensem tego listu jest zachęta do dalszej wierności. Chrześcijanie filadelfijscy, z tego miasta Braterska Miłość, są zachęcani do wytrwałości w dobrym.
Punkty do medytacji Listu do Kościoła w Filadelfii
Prośba: o otwarcie na słowo Boże, by ono kształtowało moje życie.
- Wsłucham się w Jezusa, który przychodzi do mnie ze swym słowem jako Święty i Prawdomówny. Jeżeli będę otwarta na słowo Boże, to ono będzie przemieniało moje życie, moją przeszłość i teraźniejszość. Nic i nikt nie jest w stanie zepsuć mojego życia wypełnionego słowem Pana. Tylko ja mogę uczynić swoje serce zamkniętym na przemieniającą moc słowa mojego Pana i Zbawiciela. Jaka jest moja znajomość Bożego słowa – pogłębiona, przemodlona, a może moje „bycie” z Pismem świętym kończy się na lekturze? Jaki wpływ wywiera ono na moje życie, czy jest to życie naprawdę według Ewangelii? Spojrzę na moje relacje, zachowania, postawy, słowa. Zapytam siebie: czy Jezus na moim miejscu zrobiłby, powiedziałby... tak samo?
- Jezus ma klucz Dawida, czyli władzę – czy pozwalam Mu królować w moim sercu i życiu? On może otwierać i zamykać – okazywać miłosierdzie i przebaczać mi grzechy. On może mnie leczyć, podnosić, uczyć miłości i służby. Czy codzienny rachunek sumienia i częsty sakrament pokuty zmieniają moje życie? Czy pozwalam Jezusowi, by mnie uzdrawiał?
- „Znam twoje czyny” – co słowo Boże mi wyrzuca? Co najbardziej niepokoi moje sumienie? Jakie odczucia wywołują we mnie te słowa?
- „…chociaż moc masz znikomą, zachowałeś moje słowo” – czy również mnie, moją wspólnotę może Chrystus pochwalić za wierność słowu Bożemu? Czy znajduję czas, by „smakować” treści biblijne? Czy nimi żyję? Czy one przemieniają moje życie i życie mojej wspólnoty?
- „...i nie zaparłeś się mego imienia” – czy mój styl życia (słowa, czyny, zachowania, pragnienia) świadczą o zachwyceniu się Chrystusem i Jego Ewangelią? Czy moje świadectwo życia przybliża innych do Boga?
- „Ja cię umiłowałem” – jestem umiłowaną córką Boga, oblubienicą–wybranką Chrystusa. Jak odpowiadam na aż „taką” miłość...? Czy Ewangelia, codzienna Eucharystia nadają prawdziwy „smak” mojej codzienności?
- „Skoro zachowałeś nakaz mojej wytrwałości i Ja cię zachowam od próby” – rozważ, jak bardzo Pan cię miłuje. Płaci stokrotnie za wytrwałość, zachowuje od zła. Uwielbiaj Go i proś o łaskę, byś z drogi wierności nigdy nie zbaczała.
- „Przyjdę niebawem” – Panie, naucz mnie czuwać i czekać na Ciebie. Zawierzam Ci moją przyszłość i chwilę śmierci...
- „Trzymaj, co masz, by nikt twego wieńca nie zabrał” – codzienność to dar od Boga, jest ona potrzebna do wzrostu Bożego słowa we mnie. Panie, ucz mnie, jak żyć Twoim słowem, bym się z Tobą nie rozminęła, lecz by ono przybliżało mnie do Ciebie aż do spotkania Cię w wieczności...
- Otwórz przed Bogiem swoje serce, aby mówić Mu o przeżyciach, które rodzi w tobie słowo...
List do Kościoła w Laodycei (Ap 3, 14–22)
Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, Świadek wierny i prawdomówny, Początek stworzenia Bożego: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić
z mych ust. Ty bowiem mówisz: „Jestem bogaty”, i „wzbogaciłem się”, i „niczego mi nie potrzeba”, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi. Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział. Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów.
Komentarz
Jest to jeden z najpiękniejszych listów w Apokalipsie. Laodycea – miasto istniejące już ok. 500–400 r. przed Chr. początkowo nosiło nazwę Diospolis, w r. 261 przed Chr. król Antioch II nazwał je Laodyceą. Leżało w północno–zachodniej Azji Mniejszej, w żyznej dolinie, gdzie rozwijało się rolnictwo i hodowla owiec. Laodycea słynęła z wełny i wytwórni tekstyliów. Sąsiadowała z dwoma dużymi miastami: Kolossy oraz Hierapolis, które tworzyły trójkąt niesłychanie bogaty, gdyż rozgrywało się tam wszystko, co było najważniejsze w tym regionie Frygii. Ok. roku 220 przed Chr. syn Antiocha II, Antioch III, sprowadził dwa tysiące żydowskich rodzin i osiedlił je wśród miejscowej ludności. Żydzi bardzo szybko doszli do ogromnych wpływów – przejęli system bankowy. Laodycea stała się siedzibą banków oraz centrum medycznego, miała największy w starożytności ośrodek okulistyczny. Była zamożna i wszędzie znana. Na takie środowisko miała tam natrafić Ewangelia. Św. Paweł przybył na te tereny ok. roku 50. Nie wiemy, czy był w samej Laodycei – raczej nie, natomiast przebywał w Efezie, oddalonym o ok. 200 km. Natomiast do Laodycei i do Hierapolis posłał swojego współpracownika Epafrasa. Już ok. roku 51–52, czyli ok. 20 lat po śmierci Jezusa, na terenie Laodycei była wspólnota chrześcijańska. św. Jan śle list do drugiego już pokolenia chrześcijan. Ich wiara pochodziła już ze słyszenia, a nie od bezpośredniego świadectwa Apostołów.
„Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, Świadek wierny i prawdomówny, Początek stworzenia Bożego” – Tym, który mówi, jest Chrystus nazwany Amen – w nawiązaniu do Alfa i Omega, Początek i Koniec. Język jest symboliczny. Początek stworzenia Bożego – słowo „Początek” nawiązuje do tytułu rzymskich imperatorów, którzy w starożytności nazywali siebie princeps, czyli „pierwszy”, „zwierzchnik”. Św. Jan przypomina chrześcijanom w Laodycei, że powinni wierzyć Chrystusowi, a nie polegać na cezarach. „Nie możecie służyć Bogu i mamonie”. Nie możecie stawiać na jednym poziomie Chrystusa i cesarza.
„Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś”– największym problemem chrześcijan w Laodycei była obojętność, która pochodziła z dobrobytu, polegali oni wyłącznie na sobie. Zamykali się w sobie i zamykali się również na Pana Boga. Proces nawrócenia powinien cię doprowadzić do ewangelicznego radykalizmu wiary, do czego wzywa św. Jan: Obyś był zimny albo gorący! Przeciwieństwem radykalizmu jest kompromis: w pragnieniach, postawie, modlitwie. Bóg chce ci dać dużo, wszystko, ale ty niewiele chcesz i prosisz o zbyt mało. Nie szukasz tego, co najważniejsze: by Chrystus mógł w tobie w pełni żyć i królować. Nie krępuj Bogu rąk, nie zadowalaj się kompromisem, minimalizmem. Bóg patrzy nie tyle na to, co ofiarujesz, ile na to, co rezerwujesz dla siebie. Chrystus wzywa do szaleństwa, do ewangelicznego radykalizmu. Nie wystarczy przestrzegać przykazań, reguły... Chrystus, powołując cię, wymaga o wiele więcej – żąda wszystkiego. Gdy oddaję Bogu to, co moje, On daje w zamian wszystko, co Jego. Najdoskonalszym wzorem oddania Bogu wszystkiego jest Maryja. Ona jest Matką wielkiego zawierzenia i radykalizmu.
„A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust” – człowiek obojętny jest nieprzydatny. Nie sposób do niego trafić. Bezowocne jest to, co się z nim próbuje przedsięwziąć. Obojętność stanowi największe zagrożenie dla wiary. Dopóki jesteś letnią zakonnicą, której wszystko się układa i nie ma żadnych problemów, dajesz sobie radę i Bóg przestaje ci być potrzebny, dopóty twoja sytuacja, widziana w świetle wiary, jest dramatyczna. To sytuacja praktycznego ateizmu. Letniość chrześcijanina, a szczególnie osoby wybranej, jest dla Boga czymś obrzydliwym. On nie może tego w tobie znieść i dlatego musi wyprowadzić cię na pustynię trudnych sytuacji, problemów, relacji, kryzysu. Sytuacja pustyni ujawnia to, co jest we mnie głęboko ukryte – pokłady namiętności i zła; ukazuje całą prawdę, nagą prawdę o moim stanie ducha. Nagość pustyni obnaża moją nędzę, tam odpadają wszelkie złudzenia. I to jest łaska... Bóg wyprowadza mnie na pustynię po to, abym albo uwierzyła naprawdę, albo bluźniła. Nie może być letniości: albo wiara, albo bluźnierstwo. Pustynia to miejsce, które musi mnie zmienić: albo stanę się lepsza, albo gorsza – nie ma miejsca na minimalizm, na brak zdecydowania. Nie da się zrzucić odpowiedzialności na innych, przejść obojętnie. Pustynia to miejsce ogołocenia: bez zabezpieczeń, przywiązań... Ci, którzy przechodzą przez pustynię, doświadczają konieczności poprzestawania na tym, co otrzymają od Boga i oczekiwania wszystkiego od Niego, doświadczają konieczności oparcia się wyłącznie na Bogu, ponieważ Bóg chce stawać się dla wędrującego przez pustynię wszystkim. Jest to miejsce narodzin wiary.
Upomnienie Kościoła w Laodycei jest przestrogą dla każdego, kto wchodzi na drogę życia duchowego: Ty bowiem mówisz: „Jestem bogaty”, i „wzbogaciłem się”, i „niczego mi nie potrzeba” a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi – jeżeli nie skończę z udawaniem (w jakiejkolwiek formie) i nie wejdę w świat nieuporządkowanych i nieraz bardzo poranionych uczuć, nie będę zdolna do szukania, rozeznawania i pełnienia woli Bożej. Pełna świadomość własnych uczuć oraz dążenie do ich uzdrawiania jest początkiem mojego życia wolą Bożą.
„Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił” – złoto, które pochodzi od Chrystusa, Jego nauka, przykazania, Jego sposób życia – to dopiero stanowi o prawdziwym bogactwie człowieka; „…i białe szaty, abyś się oblókł” – nie mogę polegać tylko na tym, czym sama jestem i co sama mogę zdobyć. Muszę otworzyć się na innych, którzy też są w stanie mnie ubogacić; „…a nie ujawniła się haniebna twa nagość” – nagość dla mieszkańców Bliskiego Wschodu była objawem upodlenia, upokorzenia i pogardy – „i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział” – prawdziwy balsam pochodzi od Chrystusa. To dzięki nauce Chrystusa, Jego słowu i zaufaniu do Niego staniesz się nowym człowiekiem, który będzie widział więcej i głębiej...
„Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę” – Apostoł zwraca się ze słowami upomnienia, dlatego, że kocha; mówienie trudnych prawd jest obowiązkiem wypływającym z miłości. Szukanie i pełnienie woli Bożej domaga się otwartości na konfrontacje, krytykę, otwartości na karcenie. Moje urazowe podejście do krytyki wynika najczęściej z faktu, że czuję się niekochana, odrzucana. Krytykę i karcenie często odbieram jako nieakceptację i otrącenie. Łatwo podejrzewam, że osoba, która wyraża krytyczne zdanie o mnie robi to w złych zamiarach. Taka reakcja posiada swoją genezę w wychowaniu i całej historii życia, kiedy byłam często karcona bez miłości.
„Bądź więc gorliwy i nawróć się!” – te słowa nie służą temu, żeby potępiać, ale by zachęcić do gorliwości i nawrócenia... „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” – Jezus chodzi od drzwi do drzwi i kołacze. Jest to nawiązanie do Eucharystii. Prawdziwa wiara jest rezultatem indywidualnej odpowiedzi dawanej Chrystusowi przez każdą z nas. Odpowiedź w grupie ma wartość świadectwa, ale to wymaga wcześniejszego indywidualnego, osobistego zaangażowania. Człowiek, który słyszy głos Chrystusa nie może się zniechęcać tym, że inni go nie słyszą. Nie można się zniechęcać tym, że inni nie otworzą.
„Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów” – ostateczne wywyższenie Chrystusa z Ojcem staje się symbolem, znakiem i zapowiedzią ostatecznego wywyższenia chrześcijan. Jan Apostoł kierując ten list do mieszkańców Laodycei podnosi ich wzrok poza bramę śmierci, ukazując perspektywę życia wiecznego z Chrystusem. Chcę być dobra, żyć po Bożemu, ponieważ Bóg na mnie czeka.
Punkty do medytacji Listu do Kościoła w Laodycei
Obraz: będę się wpatrywała w postać Jezusa ukazującego swoje serce – gorejące ognisko miłości i źródło miłosierdzia (pomocą może być obraz Jezusa Miłosiernego – Jezu, ufam Tobie).
Prośba o owoc: o łaskę wyzbycia się letniości serca, o gorliwość; o łaskę przejrzenia, przenikliwości sumienia i nawrócenie; abym mogła cieszyć się obecnością Jezusa teraz i w wieczności.
- „Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś” (w. 15) – „Czyny”, o których mówi Jezus to słaba wiara wyrażająca się stylem życia. Letniość jest karykaturą miłości, to brak pragnień, życie w obojętności, w przyzwyczajeniach, z których nie chcę zrezygnować, a które są jak koleiny, jak tory, którymi ciągle się poruszam; to życie w minimalizmie i kompromisach, w poleganiu na sobie i nie dając za wiele z siebie. Dla serca Chrystusa to jest coś nie do zniesienia: nie może zjednoczyć się z letnimi, a więc odrzuca. Jezus domaga się ode mnie jakiegoś ukierunkowania, wyboru, opcji. Bóg chce, bym skierowała się na Jego tory, na myślenie po Bożemu. Co Jezus–Prawda do mnie mówi? Jakich czynów, jakich postaw nie może znieść we mnie?
- „Jestem bogaty i niczego mi nie potrzeba” (w. 17) – Mieszkańcy Laodycei byli tak bogaci, że ani od Boga, ani od ludzi nie potrzebowali pomocy. W rzeczywistości, nie posiadając silnej wiary, byli oni biedni duchowo. Jaka jest moja wiara? Stabilizacja życiowa, przyzwyczajenia, poczucie bycia w porządku mogą mnie zaślepić, uśpić moją czujność. Czego Bóg wymaga ode mnie tu i teraz, w mojej konkretnej sytuacji? Bóg wymaga nie tyle tego co chcę Mu dać, ale tego, co chcę zatrzymać dla siebie… Czego jeszcze nie chcę Mu dać, na co jeszcze nie jestem gotowa? Jezus zaprasza mnie nie tylko do wiary w Niego, ale też do zawierzenia Mu wszystkiego! Poproszę Jezusa o łaskę zaryzykowania dla Niego, rzucenia się w przepaść Jego planów, Jego pragnień.
- „Radzę ci kupić złota w ogniu oczyszczonego” (w. 18) – „Złoto” to wypróbowana wiara: Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa (1 P 1,7). Jezus chce przebudzić Kościół, którego letniości Jego serce nie może już znieść. Tym złotem, które Kościół ma nabyć, jest umiłowanie otwartego serca Jezusa. Spojrzę na Jezusa, pomyślę o Jego miłości, o krzyżu… Do jakiej miłości, do jakiego trudu, do podjęcia jakiej drogi mnie zaprasza?
- „Białe szaty, balsam do namaszczenia twych oczu, byś widział ” (por. w. 18) – Jezus wymaga ode mnie przywdziania szaty cnót moralnych, uczynków płynących z wiary, z miłości. Balsamem jest skrucha, która pozwala oczom duszy zobaczyć prawdę o sobie. Poproszę Pana o łaskę patrzenia na siebie z pokorą i miłością (brak miłości i pycha oślepia), tak jak Ojciec na mnie patrzy, o rozpoznanie swojego ubóstwa i uznania całkowitej zależności od Boga – tylko On jest w stanie mnie uleczyć! Z otwartym sercem, będę wołać jak niewidomy spod Jerycha: „Panie, abym przejrzał!” (Łk 18, 41)
- „Których kocham karcę i ćwiczę” (w. 19) – karci Pan, kogo miłuje, jak ojciec syna, którego lubi (Prz 3,12). Bóg z miłości wychowuje jak ojciec. Jak patrzę na swoje życie? Czy wierzę, że to co mnie spotyka jest z ręki dobrego Ojca, że przez to mnie kształtuje, formuje? Czy dostrzegam znaki działania Boga w moim życiu – to co trudne ma mnie skłonić do nawrócenia, doprowadzić do umocnienia wewnętrznego człowieka, do dojrzewania dla nieba? Poproszę o wrażliwość sumienia, abym mogła rozpoznać to, co się Jemu nie podoba, i odwagę, bym poszła za Jego wezwaniem…
- „Bądź gorliwy i nawróć się!” (w. 19) – Wezwanie „nawróć się!” powtarza się w listach aż 5 razy, jest więc kluczem do tego objawienia. Oznacza ono w Biblii dwie postawy, nawzajem się uzupełniające. Hebrajskie ‘szuw’ znaczy po prostu: „wróć!”: Tak woła opuszczony przez niewierną żonę prorok Ozeasz, żywy symbol relacji Boga do swego ludu: „Wróć, Izraelu, do Pana Boga twego, bo upadłeś przez własną swą winę” (Oz 14, 2, podobnie Iz 44, 22; Oz 3, 5). Nowy Testament rozumie nawrócenie jako „metanoię”, czyli przemianę sposobu myślenia, a więc i postępowania. „Nawróć się” w ustach Jezusa znaczy więc: „Przemień się wewnętrznie i wróć do Mnie!” Nawrócenie jest dziełem łaski Bożej, mojego otwarcia się na nią i współpracy.
- „Stoję u drzwi i kołaczę” (w. 20) – Nie chodzi o czasy ostateczne, lecz o teraz. Pan przychodzi: „Cicho! Oto miły mój puka! Otwórz mi, siostro moja, przyjaciółko moja, gołąbko moja, ty moja nieskalana” (Pnp 5, 2). Pan jednak może odejść: „Otworzyłam ukochanemu memu, lecz ukochany mój już odszedł i znikł; życie mię odeszło, iż się oddalił. Szukałam go, lecz nie znalazłam, wołałam go, lecz mi nie odpowiedział” (Pnp 5, 6). Jezus zachęca do przyjęcia postawy otwartości na Jego przybycie. Otworzyć drzwi dla Niego (por. w. 20) można przez porzucenie letniości, przez zaproszenie Jezusa do swojego życia, przez bycie w komunii z Nim (obrazem jest wieczerza), czyli w bardzo osobistej i głębokiej relacji. Rzeczywistość tej wspólnoty z Bogiem przetrwa śmierć – będzie wiecznym zwycięstwem i udziałem w królowaniu Boga. Rozraduję się nadzieją, którą daje mi Jezus, Jego zaproszeniem, miłością Jego serca. W codzienności jak najczęściej będę zwracała się z miłością do Niego, prosząc słowami Matki Franciszki: „zamień mi serce, weź me, a Twoje daj mi, niech czytam uczucia Twoje”.
„Co mówi Duch do Kościołów” (Ap 2, 7)
Owoce medytacji Listów do Kościołów z Apokalipsy
W roku formacyjnym Służyć Bogu i Kościołowi rozważałyśmy Listy do Kościołów z Apokalipsy (Ap 2,1–3,22). Wierzymy, że Pan jest tam, „gdzie dwaj albo trzej zbierają się w Jego imię”. Myśli, którymi się dzielimy, stają się naszym wspólnym bogactwem, dobrem dostępnym dla wszystkich. Dziękuję zatem siostrom, które zechciały dzielić się Słowem życia. W obecnej refleksji chcę podsumować owoce naszych spotkań, wspólnego trudu, aby odczytać „co mówi Duch do Kościołów” – konkretnie do nas.
„Ty masz wytrwałość” (Ap 2, 3)
Pan Bóg jest dobrym pedagogiem: chwali i wymaga. Za co nas chwali? Najpierw za trwanie przy Nim mimo trudnych momentów w historii naszego Zgromadzenia i każdej z nas, za to, że „trzymamy się Jego imienia”. Daje pochwałę za dobra duchowe, wierność, wiarę, troskę o wzrost powołania (korzystanie z pomocy duchowych: konferencji, kierownictwa, za przestrzeganie regulaminu dnia i Konstytucji), za wysiłek nawracania się, wytrwanie w powołaniu aż do śmierci (świadectwo odchodzących do wieczności sióstr). Bóg chwali nas za konkretne dobro – to znaczy, że wierzy w nas, ale też wiele „ma przeciwko nam…” Poprzez karcenie skierowane do siedmiu Kościołów, zaprasza nas do większej troski, przenikliwości, do głębszej świadomości, w jaki sposób mamy żyć jako dzieci Boże w codzienności, w jaki sposób mamy rozwijać w sobie życie nadprzyrodzone ku pełni, do której Chrystus nas powołuje.
Bóg i relacja z Nim
Siedem Kościołów ukazuje działanie Ducha Świętego w naszym życiu. Pan Bóg „zna nasze czyny” (Ap 2, 2) – wie, kiedy odpowiadamy na Jego wezwanie, wie także, kiedy jesteśmy w tym opieszałe i myślimy tylko po ludzku. Zarzuca nam odstąpienie od pierwotnej miłości i małoduszne poddawanie się lękom. „A zatem nawróć się” (Ap 2, 16). „Ten, który przechadza się pośród siedmiu złotych świeczników” wzywa do podjęcia pierwszych czynów i gorliwego trwania w Nim. (por. Ap 2, 1–5). Naszą odpowiedzią na miłość Jezusa niech będzie: troska o serdeczną relację z Nim i z Maryją – (Ona nas nauczy, jak kochać Jezusa); modlitwa, która przemienia nasze życie, powrót do ciszy wewnętrznej i silentium, żarliwie przeżyta Eucharystia, jednoczenie się z Bogiem w ciągu dnia, praca, która uświęca (nieważne co robię, ale jak i dla kogo), ofiarowanie cierpień za grzeszników, bo „jesteśmy po to, by duszom nieść zbawienie”. Potrzeba gorliwych, by pociągać innych, mobilizować do dobra. Jezus zaprasza do przekraczania siebie, duchowego wysiłku i pracy z intencją „dla Boga”, do męstwa w składaniu codziennych ofiar za zbawienie dusz, do ukochania ducha ubóstwa.
Pan zostawia „drzwi otwarte” – czeka, nawołuje do przemiany myślenia (z ludzkiego na Boże) i wyjścia z minimalizmu, do podjęcia ryzyka, by radykalnie pójść za Nim (wybierać największe dobro), do poważnego traktowania natchnień Ducha Świętego i wierności postanowieniom. Jego głos rozbrzmiewa w sumieniu, zaprasza zatem do smakowania Pisma, zmagania się ze sobą (Bóg nie patrzy na efekty, ale na wysiłki), solidnego rachunku sumienia, do dobrej spowiedzi, ufnego zwrócenia się do Bożego Miłosierdzia i modlitwy o pomoc.
Bóg nawołuje do stawiania na Niego i wartości duchowe. Bożkiem zasłaniającym Boga może być drugi człowiek, praca, egoizm, dobra materialne, uroda, telewizja, wiedza, własna wola, wygoda i łatwe życie, a nawet praktyki pobożnościowe. Dlatego mamy być czujne i wrażliwe na głos Tego, który „stoi u drzwi i kołacze”(Ap 4, 20).
Bóg przez swoje Słowo wymaga od nas wierności „aż do śmierci” (Ap 2, 10), wytrwałości w próbie i cierpieniu, bo tych, których Bóg kocha, karci i ćwiczy. Bóg pragnie zawierzenia Mu, uległości, otwarcia się na Jego łaskę i zbawienie, poddania swych planów Jego woli, wreszcie zachwycenia się Jego miłością i pięknem, rozmiłowania się w Nim, wdzięczności za każdy Jego dar, także cierpienie i niepowodzenie. Bóg daje nam łaskę i czas na nawrócenie (por. Ap 2, 21).
Pragnie naszej świętości, wyrzuca nam zatem rutynę, oschłość i letniość. Jezusowi nie wystarcza połowiczność – czeka na „całość”. „Skoro jesteś letni, chcę cię wyrzucić” (Ap 3, 16) – Jezus oczekuje od nas wznoszenia się ponad przeciętność, konkretnych decyzji, czynów z intencją (czyny bez miłości są bezwartościowe w oczach Bożych). Wzywa do stałej czujności i wysiłku płynącego z wiary – świadomego szukania Boga, do przebudzenia duchowego, rewizji życia, odpowiadania na natchnienia Boże. Ostrzega nas przed obojętnością, która stanowi największe zagrożenie dla wiary: „...prawdziwa klęska nie polega na spadku liczebności, lecz na zaniku wierności” (VC 63). „To, co macie, zatrzymajcie, aż przyjdę” (Ap 2, 25) – jest to wezwanie do wierności ślubom złożonym dobrowolnie wobec Boga i Kościoła, do zachowania Konstytucji, które są dla nas drogą do Ojca.
Wspólnota Zgromadzenia
Bóg chce naszej świętości na wzór naszych Założycieli, pragnie, byśmy podjęły ich „pierwsze czyny” po to, aby Zgromadzenie wzrastało i rozwijało się. Chce, byśmy odkrywały obecne potrzeby Kościoła, społeczeństwa i nowe sposoby formacji. Wzywa nas do wiary, że we Wspólnocie, w Kościele jest żywy Jezus, nawołuje do ukochania Zgromadzenia jak matki, gorącej modlitwy za nie, zwłaszcza troski o najsłabsze jego ogniwa (ofiarowanie cierpień, modlitwy o świętość naszego życia). Zachęca do strzeżenia dziedzictwa Założycieli, korzystania z doświadczeń i skarbów świętości poprzednich pokoleń sióstr. Zaprasza do częstej rozmowy z Duchem Świętym na temat planów Pana Boga względem naszej Wspólnoty, odczytywania znaków czasu, ciągle wzrastającej odpowiedzialności za siebie nawzajem i świadomości, że życie każdej pojedynczej siostry wpływa na Wspólnotę (albo ją buduje, albo gorszy). Zaprasza do znoszenia zła, a nie odpowiadania złem za zło, niezniechęcania się złymi przykładami. Bóg wymaga czuwania (od gorliwości każdej z nas zależy rozwój Zgromadzenia i jego wierność Bogu). Słowo Boże ostrzega przed działaniem złego wewnątrz Wspólnoty, które wyraża się przez to, gdy zewnętrznie jesteśmy poprawne, a wewnętrznie zakłamane.
Bóg chce, byśmy dojrzewały we wzajemnych życzliwych relacjach, dostrzegały i powiększały dobro, ale umiały także z miłością upominać. Pragnie zatem i wzywa nas do dialogowania o Bogu, a wyrzeczenia się takich rozmów, które nie przynoszą dobra, do uważnego słuchania i „zbierania” tego, co od sióstr można się nauczyć, zaczerpnąć, by pogłębić siebie. Pragnie otwarcia się wzajemnie na siebie: szacunku, słuchania, dawania uśmiechu i serdeczności, troski o wzajemne relacje (także wspólnotowe: spotkania, rekreacje), a nie ulegania opinii, patrzenia tak jak Bóg – do wydobywania dobra i nieosądzania według zewnętrznych pozorów.
Zaprasza do zrewidowania stylu życia naszych wspólnot: czy dobre warunki bytowe nie oddalają nas od wierności Bogu, nie spłycają nas, nie czynią naszych serc leniwymi i ospałymi, zapatrzonymi w wygodne miejsce i nieskłonnymi do ofiary? Wzywa nas wreszcie do dawania świadectwa w otoczeniu jako wspólnota, do praktykowania miłości siostrzanej – nie będzie błogosławił wspólnocie, która lekceważy przykazanie miłości.
Pan Bóg jest wierny i prawdomówny (por. Ap 1, 5) – Jego nagrodą jest życie wieczne, które Apokalipsa określa przez wielorakie symbole: owoc z drzewa życia, biały kamyk i nowe imię, gwiazda poranna i władza, białe szaty i zapis w księdze życia. Ten, kto jest wierny Bogu będzie filarem w Jego świątyni i będzie oznaczony imieniem Boga, który da mu zasiąść z sobą na tronie. Bóg wymaga od nas wiary w życie wieczne, wiary w podejmowaniu codziennego krzyża (życie zakonne, śluby to bezkrwawe męczeństwo), przyjmowania cierpień z odwagą i świadomością, że one mają sens i wartość w oczach Boga. „Ja cię umiłowałem...” (Ap 3, 9) – odwieczna miłość Boga wzywa do odpowiedzi. Prośmy Jezusa, abyśmy wiernie odpowiedziały na to wezwanie.
oprac. s. Benigna Kopeć